Moje listy do….
Tego
jeszcze nie było: włączam TV – kryzys, otwieram lodówkę – kryzys,
otwieram szafę – kryzys, otwieram oczy – kryzys. Za oknem pięknie,
dużo śniegu, przykrył wszystko oprócz kryzysu. Ten wyłazi z każdego
miejsca na ziemi i to właśnie jest przerażające – nie ma gdzie
uciec.
29
października 1929 roku na nowojorskiej giełdzie papierów
wartościowych nastąpiło załamanie i dzień ten przeszedł do historii
jako czarny piątek i to ten dzień rozpoczął trwający do 1933 roku
światowy kryzys. Wygląda na to, że co najmniej 4 lata będziemy
zaciskać pasa, a świat będzie czekał na cudownego ekonomistę, który
uzdrowi gospodarkę. Zastanawiam się czy może być coś dobrego i
optymistycznego w obecnej sytuacji i wyobraź sobie myślę, że tak.
Mam
bowiem taką nadzieję, że dobra materialne, które były dotąd guru dla
większości z nas siłą rzeczy przestaną być istotne, a ludzie odwrócą
się w stronę transcendencji, filozofii, heglowskiemu pojmowaniu
absolutu. I wtedy sztuka jako pierwszy etap absolutu stanie się
bardzo ważna. Jerzy Nowosielski, znakomity malarz i religioznawca na
pytanie czy sztuka może być źródłem nadziei odpowiedział: „Sztuka to
jest pewien sposób na życie i pewien sposób na wyjaśnianie sobie
życia i w dużym stopniu ona pomaga znaleźć trop tej wymykającej się
nam ciągle nadziei”
Mówiąc
prosto, dobrze by było, żeby ludzie powrócili do siebie, żeby drugi
człowiek i jego uczucia, a nie rzeczy stały się dla nas
najważniejsze, przynajmniej choć trochę ważne. Zbliża się
Międzynarodowy Dzień Teatru. To nasze, wiatrakowe święto. Tym razem
premierowy spektakl pokażemy gościnnie w Dębnie, gdzie nasz stary
przyjaciel Anatol Wierzchowski wraz ze swoim teatrem będzie
świętował urodziny. Na ten właśnie dzień do Panoramy został
zaproszony kabaret.
Pamiętasz nasze ostatnie wspólne „obchody” Dnia Teatru?
Wielogodzinne próby w piekielnie zimnej sali widowiskowej. Skończyło
się niestety byle jak. Na dzień przed rozpoczęciem obchodów dostałam
zapalenia płuc. To ty uczestniczyłeś w uroczystości, bo byłeś
przecież naszym akustykiem.
Ja
tych spektakli nie widziałam. Wróciłeś szybko, a ja ukradkiem
zerkałam na telefon z nadzieją, że ktoś z moich zadzwoni i podzieli
się wrażeniami, ale telefon milczał. I nagle domofon, otwierasz
drzwi, wołasz mnie, a tam Wiatraki z tortem i olbrzymim bukietem
kwiatów. Każą mi podejść do okna w kuchni. Wyglądam, a tam tłum
(dosłownie) Wiatraków małych i dużych na całe osiedle wydziera się
„sto lat dla pani Eli.” Ja płakałam i ty płakałeś. Dzień przed tym
robili w mieście akcję happeningową i też przyszli ze śpiewem pod
nasze okna.
A
pamiętasz te wszystkie niespodzianki z okazji i bez okazji? W
Schneverdingen spodobały mi się na straganie piękne klipsy, ale nie
miałam tylu marek. Dzieciaki i owszem podziwiały ze mną i poszliśmy
dalej. Podczas pożegnalnej kolacji wręczają mi prezent – wymarzone
klipsy. W Ustrzykach na zakończenie festiwalu młodzież bawiła się w
swoim pokoju na górze, a ja z Anatolem przy małym piwie
dyskutowaliśmy o życiu i sztuce na dole w kawiarni. W pewnym
momencie gromkie sto lat, wpadają Wiatraki i wręczają mi kupiony od
górali wiatraczek. Anatol powiedział z zazdrością: „Ależ ty ich
musisz wszystkich kochać!” No bo jak nie kochać? Ty zawsze bardzo
przeżywałeś te dowody sympatii dla mnie okazywane w różny sposób
przez wiatrakową młodzież. Może nawet bardziej niż ja. A przecież
tym co nas łączyło i nadal łączy to sztuka, może nie tak napuszona
przez duże „S”, ale zawsze…. Zatoczmy więc koło i powtórzmy za
Jerzym Nowosielskim, że to sztuka pozwala znaleźć wymykający się
ciągle trop nadziei. Czy ty też zauważyłeś jak ostatnio często
używam słowa „nadzieja”. Obawiam się, że to bynajmniej nie jest
dobry znak. To jest niestety znak kryzysu (sic!)
Bądź z
nami podczas naszej premiery i czuwaj, bo tym razem będziemy z Martą
same, a oprawę muzyczną do spektakli wymyśliłyśmy dość
skomplikowaną.
Pozdrawiam. Twoja E.
|