Dlaczego Murzynowo?
Jesienią ubiegłego roku odebrałam telefon, który jak się potem
okazało, był początkiem ciekawych wydarzeń. Dzwonił pan Mieczysław
Czepkiewicz z zapytaniem, czy zgodziłabym się poprowadzić w lipcu
warsztaty malarskie w Murzynowie. Kiedy się zgodziłam, nie ukrywał
radości i wdzięczności i jak potem opowiadał, nie bardzo wierzył, że
to się uda, ale pomyślał: „a, najwyżej mnie pogoni!”. Potem było
dużo telefonów w obydwie strony, bo trzeba było opracować projekt i
ustalić wiele szczegółów (np. potrzebne materiały). Okazało się, że
w Murzynowie jest również pracownia ceramiczna i Osiedle Ceramików,
prosperowały tam bowiem kiedyś cegielnie. Jest też wiele zabytków,
między innymi pałac (obecnie szkoła), zabudowania folwarczne z
gorzelnią i spichlerzem, park ze starodrzewem, kościół z początku
XIX wieku. Jest biblioteka, piękna leśniczówka a także pogotowie
wychowawcze. Obszerne informacje o wsi, jej historii, zabytkach i
gminnym programie odnowy wsi, można znaleźć w internecie.

Sołectwo Murzynowo liczy ok. 1000 mieszkańców i leży na granicy
Puszczy Noteckiej i Doliny Warty, 6 km od Skwierzyny. Niegdyś było
miejscowością przygraniczną, z czym wiążą się powikłane lasy, znane
od 1361 roku.
Intrygująca jest nazwa wsi. Istnieje nawet legenda o służącym w
pałacu murzynie, na cześć którego nazwano wieś, ale to tylko legenda
powstała współcześnie. Etymologiczne wywody wiążą się z topografią i
nawiązują do słowa „mora”, tłumaczonego jako mgła dusząca światło,
mroczne miejsce (moczary i puszcza pełniły niegdyś rolę
schronienia). Niemieccy badacze dociekając znaczenia nazwy,
upatrywali jej pochodzenie od bóstw słowiańskich takich jak Morena
(nazywana tez Marzanną, Marzaniokiem...) personifikująca
nieprzyjazne siły natury lub Moriana- boginka wodna ze słowiańskich
mitów. Nazwa przechodziła przeobrażenia: Mornove, de Mornow, Morrn,
Mornowo, Morzinow, Morzinowo. Nazwy Murzynowo używa się od roku
1945.
Moje
rozmowy z panem Czepkiewiczem niespodziewanie potoczyły się w
kierunku stowarzyszeń, bowiem jest on prezesem niedawno powstałego
Stowarzyszenia Miłośników Sołectwa Murzynowo, któremu brak jeszcze
doświadczenia, ale utworzyła je grupa bardzo zaangażowanych i
pełnych pomysłów społeczników, a jednym z nich jest sołtys.
Propozycja spotkania z Towarzystwem Miłośników Barlinka padła
jeszcze w roku ubiegłym, ale my z przyczyn obiektywnych (między
innymi wyprowadzka z siedziby, porządkowanie papierów, sprawy
organizacyjne...) odwlekaliśmy jego termin. Spotkaliśmy się dopiero
7 lutego b.r. w sobotę (dzień wolny od pracy) w Muzeum Regionalnym.
W tym miejscu chcielibyśmy serdecznie podziękować pracownicy muzeum
Monice Przybylskiej za poświęcenie wolnej soboty i pomoc w
przygotowaniu spotkania.
Gości
przywiózł busem sołtys Kamil Różycki, który ku naszemu zaskoczeniu
okazał się młodym, dwudziestokilkuletnim, energicznym, otwartym
człowiekiem, w niczym nie przypominającym urzędnika. Na początek
oprowadziliśmy ich po muzeum i wystawie poplenerowej. Potem przy
skromnym poczęstunku toczyły się bardzo interesujące i rzeczowe
rozmowy, z których wiele dowiedzieliśmy się o sobie nawzajem, a
propozycje współpracy nabrały ciekawych, realnych i konkretnych
kształtów. My ze swojej strony zaprezentowaliśmy im krótki materiał
zdjęciowy z przekrojem naszych działań (prezes pożyczył ze szkoły
ekran i potrzebny sprzęt) z szerokim komentarzem członków zarządu,
oni zaś opowiedzieli nam dużo ciekawych rzeczy o samym Murzynowie,
jego historii, zabytkach, Towarzystwie Ochrony Ptaków, pomnikach
przyrody, którymi się zaopiekowali, planach stowarzyszenia i .t. p.
Zaproponowali warsztaty teatralne w leśniczówce i spektakle
„Wiatraków”, a także udział ich zespołów w naszych uroczystościach.
Pewnie dnia by zabrakło, gdyby nie musieli wracać. Po wyjściu z
muzeum poszliśmy na promenadę gdzie zachwyciło ich jezioro z
mnogością ptactwa i piękne widoki. Pokazaliśmy im też redakcję „Echa
Barlinka” i nowe pomieszczenie TMB, gdzie jest miejsce zaledwie dla
członków zarządu i dokumentów. Umówiliśmy się na spotkanie u nich,
na co nalegają , bo upatrują w nas tych, od których mogą się dużo
nauczyć. Zaimponowała nam ich społecznikowska pasja, chęć działania
i wiedza na temat swojej „Małej Ojczyzny”. Dla nas to nowy ładunek
energii, pomysłów i wiary, że społecznicy jeszcze są i coś mogą, a
także potwierdzenie, że prowincja to nie miejsce, lecz mentalność
i sposób myślenia .
Romana Kaszczyc
|