Moje listy do…. 

Zaczęłam oglądać nasze stare zdjęcia. Wreszcie. Gdzieś przeczytałam, chyba u Anny Janko, że ludzie uśmiechają się na zdjęciach do przyszłych pokoleń. Chyba coś w tym jest, bo przecież nie robimy sobie zdjęć dla siebie, siebie mamy, na co dzień pod ręką. Zazwyczaj chcemy, żeby te zdjęcia oglądał ktoś po latach. Chyba, że szukamy wspomnień. Mam mieszane uczucia, kiedy słyszę, że ktoś ma piękne wspomnienia. Mnie wspomnienia bolą, przypominają o nieubłaganym upływie czasu, o tym, że ciągle nie zdarzyło się w moim życiu to najważniejsze i teraz już się chyba nie zdarzy. Tyle nieprzeczytanych książek, tyle filmów, które wciąż czekają na półce, tyle miejsc do zobaczenia i ludzi wspaniałych do poznania. Patrzę na fotografię, chyba sprzed 40 lat. Twoje pierwsze kolorowe zdjęcia. Boże, jaka jestem chuda i mam na sobie bluzkę, którą doskonale pamiętam. Była cytrynowa (przecież ja nie cierpię tego koloru).

Kupiłam ją w Łodzi i to był wtedy niezwykle poszukiwany towar – bluzki  z  Olimpii. A tutaj  Sylwester 75 roku. Nasz pierwszy po urodzeniu Magdy.

Pamiętasz, na tę okoliczność zrezygnowałeś z grania, chociaż to były wtedy naprawdę duże pieniądze. Panowała moda na lata 30-te, ale o kupnie czegoś w tym stylu oczywiście nie było mowy. Pomalowałam buty, starą, blisko stuletnią sukienkę cioci Pauliny zwęziłam (sama!) do tego białe „perły”, biały kwiat na ramię i gotowe. Przed tym jeszcze kilkumiesięczne odchudzanie „po dziecku”. O ile pamiętam żadna z moich koleżanek, żon muzyków, nie kupowała w tych czasach gotowej kreacji w sklepie. Już od września kombinowałyśmy jak się ubrać na kolejnego Sylwestra i zawsze były to własne kompozycje, czasem z małą pomocą zawodowej krawcowej. Do historii przeszły słynne białe króliczki Neli.

Trzeba przyznać, że te  Sylwestry wcale nie były dla nas łatwe, bo chłopcy grali, a my często okupowałyśmy stolik zespołu wypalając tony papierosów (oprócz Tereni, która tej trucizny nigdy w ustach nie miała) i wypijając dodatkowe drinki. Ten Sylwester 75  roku był więc dla nas wyjątkowy, bo już nigdy potem razem nie byliśmy na żadnym balu.

Pamiętam, że piliśmy wtedy bimber, taki był czas. Byli z nami wtedy: Nela i Tadziu Szyldowie, i Nela i Janek Gorwowie. Zaprosiliśmy na chwilę do naszego stolika dyrektora Bagińskiego. Wszyscy byliśmy wtedy szeregowymi pracownikami Bometu, a on oczywiście naszym szefem.

Przyszedł, bez zmrużenia powiek,  wypił kieliszek bimbru i chyba nawet zatańczył z którąś z nas. A swoją drogą ciekawa jestem czy teraz szeregowy pracownik odważyłby się zaprosić swojego szefa do stolika na wódkę. Co ja plotę?

Przecież teraz różni prezesi balują w całkiem innych miejscach niż ich podwładni, no chyba że jest to bal charytatywny i w dobrym tonie jest spoufalić się na chwilę z załogą „Rok Ziemi Myśliborskiej”- taki jest napis na kolejnym zdjęciu. Który to rok nie wiem, bo jeszcze się wtedy nie znaliśmy. Na fotografii śpiewająca Nela, a grają: Tadziu, Jurek Kalista ( jaki młody!) i ty. Z kim ty nie grałeś? Bolek Dupla, Janek Sawicki, Piotr Sobolewski, a obok stoi pan Włodek Kmiecik z marakasami. Tutaj już nowszy skład: Andrzej, Zbyszek, Romek, ty i Ircia, żona Andrzeja. W środku młoda para; Zuzia Gronkiewicz z mężem. Wspominałeś, że graliście na ich weselu.

Słynne bometowskie bale: Dzień Stoczniowca i Sylwester. Bawiła się cała, ogromna załoga. Sami znajomi. Jak się o 12.00 wyszło składać noworoczne życzenia to wracało się do stolika nad ranem. Niektórzy mężowie zjawiali się na balu przed samą 12.00, bo trzeba było wykonać plan na koniec roku. I wieczna konkurencja: my czyli bometowcy i drzewiarze. Dwie ogromne pracownicze rodziny. Słucham właśnie piosenki Wojciecha Młynarskiego „W Polskę idziemy” – nie ma co ukrywać, tak było. Ale było też pięknie i mniej przyziemnie, bo lubiliśmy tę nasza fabrykę, to nasze miasteczko i tę naszą siermiężną peerelowską ojczyznę. Wszelkie odruchy patriotyczne nie były tak „złachane” jak teraz, nikt się ich nie wstydził. Teraz wszyscy chcą być nowoczesnymi kosmopolitami, a w agencjach reklamowych i nie tylko w modzie jest naigrywanie się z patriotyzmu. Młodzi ludzie skomentują zapewne te moje dywagacje jednoznacznie – sentymentalizm. Ja powiem tak: kiedy wokół ni to ni sio, kiedy światem rządzą wszelkiej maści ideologie, a ideologia jest odstępstwem od natury i próbą jej poprawiania, to wtedy szuka się ratunkowych przestrzeni i taką przestrzenią może się stać kraina sentymentu.                              

                                                                                  Twoja E.
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka