Pan Mikołaj odszedł

Znali go, podziwiali i cenili przede wszystkim ci, którzy uczestniczyli w prowadzonych przez niego koncertach. Był skarbnicą wiedzy o muzyce i kompozytorach. Mówił o nich pięknie, z gawędziarskim zacięciem, skupiając uwagę nawet mniej zainteresowanych. Jego wiedza, pasja i poczucie humoru powodowały, że prywatne rozmowy z nim pozostawały w pamięci i wnosiły coś nowego do sposobu myślenia. Zawsze otoczony ludźmi, był przyjacielem przede wszystkim tych, którzy chcieli coś robić. Pomagał ludziom i wspierał ich poczynania nie tylko autorytetem. Słowny i perfekcyjny w działaniach.

Dr Mikołaj Szczęsny miał 65 lat i dużo planów. Mawiał, że bez pasji i pracy nie da się żyć. Pracował nawet w najtrudniejszych dla siebie chwilach, bo taką czuł potrzebę. Nie potrafił się oszczędzać. Muzykolog, popularyzator muzyki, wieloletni nauczyciel szkół muzycznych ( w tym gry na fortepianie), wykładowca Katedry Edukacji Artystycznej Uniwersytetu Szczecińskiego, wychowawca wielu wybitnych muzyków ( w tym znany nam Sławomir Wilk), autor licznych recenzji muzycznych. Współpracował z Polskim Radiem Szczecin i Filharmonią Szczecińską, prowadził koncerty w szczecińskim Zamku Książąt Pomorskich, a także koncerty festiwalowe w Kamieniu Pomorskim, Kołobrzegu, Koszalinie, Szczecinie. Studiował na Wydziale Instrumentalnym Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu, w klasie fortepianu, uzyskując dyplom magistra sztuki. W 1983 r. ukończył Studium Doktoranckie Wydziału Kompozycji, Dyrygentury i Teorii Muzyki Akademii Muzycznej w Warszawie w zakresie teorii muzyki. Po obronie pracy doktoranckiej został adiunktem w Zakładzie Muzyki w Katedrze Edukacji Artystycznej Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Szczecińskiego. Od roku 1970 związany zawodowo z kształceniem życia muzycznego Szczecina. Aktualnie pracował  m.in. nad habilitacją doktoratu. W tym opracowaniu znalazło się też miejsce dla naszego Chóru „Halka” i Ireneusza Zagaty, którego pan Mikołaj wysoce cenił. Nie zdążył ukończyć habilitacji, jak i wielu innych rozpoczętych prac, o których wspominał w rozmowach.

Barlinek był dla pana Mikołaja bardzo ważnym miejscem. Mówił, że jesteśmy jedynym miasteczkiem, które regularnie zabiega o koncerty kameralne, tworząc niepowtarzalną, ciepłą atmosferę w pięknej scenerii i być może dlatego niektóre z koncertów, nigdzie przedtem ani potem nie zabrzmiały tak, jak w Barlinku. Powiedział też, że jeden koncert u nas wart jest dla niego dwudziestu innych. Pamiętamy koncert 8 kwietnia - dwa dni przed wielką katastrofą. Wśród utworów kwartet smyczkowy zagrał trudne i przejmujące „Requiem dla siebie samego” Dmirtija Szostakowicza. Potem w rozmowie telefonicznej pan Mikołaj powiedział: „wpisaliśmy się z tym requiem proroczo w to, co się stało”. Nikt nie przewidział, że „Requiem dla siebie samego” zabrzmiało również dla Mikołaja Szczęsnego. Umawialiśmy się na następny koncert. Pan Mikołaj żartował jak zwykle, chociaż miał poważne problemy i nie trudno było zauważyć, że cierpi. Nigdy się nie poddawał, snuliśmy więc plany na przyszłość. Kiedy zadzwonił Tomasz Szczęsny przekazując wiadomość, w którą trudno było uwierzyć, dławionym głosem powiedział też, że następny koncert odbędzie się w terminie. Ojcu bardzo zależało na koncertach w Barlinku, dlatego on przejmie ich organizowanie. Jest to ojcu winien.

Pan Mikołaj należał do ludzi, których się nie zapomina. Wielkie osobowości pozostawiają po sobie dzieła, ślady, wskazówki i wspomnienia, towarzyszące nam w różnych sytuacjach naszego życia. Był wiernym, mądrym i Wielkim przyjacielem Barlinka. Dziękujemy.

W imieniu TMB i redakcji
Romana Kaszczyc

 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka