Zabudowa barlineckiego rynku
Już
jakiś czas temu pisałem o mojej wizji rynku w Barlinku. Wtedy oprócz
kilku listów , które otrzymała redakcja temat ten nie wzbudził
większego zainteresowania. Tymczasem w ostatnim czasie spotkałem się
z panem Hartmuntem Piotrowskim człowiekiem , który jest fachowcem
jeżeli chodzi o kwestie planowania przestrzennego. Wnioski jakie
wyciągnęliśmy z dyskusji były dla mnie dosyć zaskakujące . Okazało
się, że pan Hartmunt również widzi konieczność zmiany koncepcji
rozplanowania rynku. Argumenty jakie podał dla mnie są dosyć
oczywiste. W czym tkwi problem. Otóż jak wszyscy doskonale wiedzą
trzy strony rynku południowa, zachodnia i wschodnia są już
zabudowane i tutaj żadnego pola manewru w zasadzie nie ma . Co
innego strona północna. Stoją tam dzisiaj drewniane budki, mamy
także przystanek autobusowy. Oczywiste jest, że jest to sytuacja
prowizoryczna , która musi w końcu ulec zmianie. I tutaj właśnie
jest pies pogrzebany. Władze miejskie rozwiązanie widzą w
przywróceniu zabudowy, która funkcjonowała tam w okresie
przedwojennym. I w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Jest to
rozwiązanie racjonalne i przemyślane.
Ja
jednak podobnie jak pan Hartmunt uważam, że bardziej racjonalna
byłaby inna koncepcja. Wybudowanie w miejscu o którym mówimy
kolejnych kamieniczek zamknęło by rynek w jego historycznych
granicach, pochodzących z okresu kiedy Barlinek był kilkutysięcznym
miastem a nikomu nie śnił się nawet rozwój motoryzacji, który
nastąpił obecnie. Już teraz zdarzają się sytuację kiedy rynek jest
kompletnie zablokowany a nie przewiduję aby w przyszłości liczba
samochodów miała się zmniejszyć. Stąd też trudności komunikacyjne
będą narastały. Kamienice, które powstaną niewątpliwie zostaną
zaadaptowane na sklepy. Rodzi się pytanie co z zaopatrzeniem. Z tyłu
mamy skwer marszałka Józefa Piłsudskiego, samochody dostawcze będą
więc mogły podjeżdżać tylko od frontu. Jak to wpłynie na
przepustowość rynku możemy sobie tylko wyobrazić. Czy nie lepiej
więc zrezygnować z zabudowy północnej części rynku a próbować
stworzyć bardziej przestrzenny rynek , włączając do niego skwer
Piłsudskiego jak i plac przykościelny. Nie trzeba wtedy wycofywać
się z wybudowania nowych kamieniczek ale przenieść je w rejon
szaletów miejskich i Grzybka. Podobnie jak działki na rynku tamten
teren nadal jest własnością miasta. Możnaby wtedy poszerzyć ulicę
wyjazdową z rynku gwarantując większą przepustowość. Wszystko
zresztą jest do przemyślenia ale decyzje będą musiały zapaść jak
najwcześniej. W momencie kiedy Rada Miejska sprzeda działki w
północnej części rynku będzie już za późno
Andrzej Rudnicki
|