Wszystkich Świętych w rodzinie sportowej
Pamięć wciąż żywa
Dzień
Wszystkich Świętych kojarzy się przede wszystkim z odwiedzaniem
cmentarzy, modlitwą za zmarłych i zapalaniem zniczy na grobach
bliskich. Kiedy nadchodzi czas ciszy, nostalgii i zadumy, wszyscy -
niezależnie od tego w co wierzymy – udajemy się do miejsc wiecznego
spoczynku oraz miejsc śmierci drogich nam osób. Wszystkich Świętych,
jak również następujące nazajutrz Zaduszki, to dni nabożeństw i
modlitw w intencji zmarłych. W okresie tym nie możemy również
zapomnieć o tych, dzięki którym żyjemy w kraju wyzwolonym, wolnym i
niezależnym.
Nie ma
w Polsce rodziny, której brakowałoby grobów najbliższych. Swoje
mogiły opatrzone różnymi pomnikami ma także nasza barlinecka rodzina
sportowa, skupiona od 1946 roku przy klubie sportowym „Pogoń”.
Niemal każdy mijający rok zabiera z jej grona zawodników, trenerów
lub działaczy, którzy złotymi zgłoskami zapisali się w powojennej
historii sportu Ziemi Barlineckiej. Niewiele ponad miesiąc temu
pożegnaliśmy Zygfryda Ligockiego, Jednego z tych, który z Kolegami
tworzył najpiękniejsze karty historii stowarzyszenia z ul.
Sportowej.
Wszyscy oni pozostawili po sobie niezapomniane wspomnienia radości
ze zwycięstwa, nieprzemijające chwile dumy i chwały, jakimi raczyli
siebie, ale głownie oddanych im bez reszty kibiców. Chociaż już
nigdy nie porwą tłumów na stadionach piłkarskich, nie zafiniszują
skutecznie na bieżni czy trasach ulicznych, nie wypunktują
forhendami i bekhendami rywala przy stole pingpongowym, znokautują
lewym sierpowym silniejszego od siebie przeciwnika w ringu, na
zawsze pozostaną w pamięci miejscowych fanów i sympatyków sportu.
Niestety - ich lista jest coraz dłuższa. Chociaż uprawiali różne
dyscypliny sportu, na co dzień byli przyjaciółmi, naszymi
znajomymi, ludźmi szlachetnymi, pełnymi entuzjazmu i radości życia.
Dziś nie ma Ich wśród nas. Niech więc zostanie pamięć żywych, zawsze
serdeczna i pełna szacunku. Trudno tę listę wymienić w całości,
dlatego też niech będzie ona od początku do końca bezimienna.
Nazwiska na niej niech wpiszą sami kibice. Za długopis posłużą im
nagrobne znicze, które zapalą spacerując cmentarnymi alejkami.
Ewentualny ich brak zrekompensuje na pewno zatrzymanie się przed
grobem, chwila zadumy i modlitwa, bądź symboliczny ukłon. Takie
zachowanie będzie świadectwem przynależności do barlineckiej rodziny
sportowej.
Słowa
te dotrą do Czytelników zapewne po Wszystkich Świętych. Nie ma
jednak najmniejszego problemu, aby odwiedzić metropolię przy ul.
Gorzowskiej w jakiś listopadowy dzień i spełnić tę drobną, ale jakże
wielką powinność. „Panta rhei” – wszystko przemija, lecz pamięć jest
wciąż żywa.
mija
|