40 lat TMB
Fakty, wspomnienia, refleksje…
Postanowiłam spisać tę historię, a nawet
poczułam się w obowiązku, ponieważ jestem jedyna osobą, która
uczestniczyła w założeniu towarzystwa i wytrwała w nim bez przerwy
(w zarządzie), bez względu na czasy i okoliczności, do dnia
dzisiejszego.
Towarzystwo Miłośników Barlinka miało już kilka lat i doświadczenie,
kiedy usamodzielniło się i zostało oficjalnie nazwane. W teczce z
dokumentami znalazłam odręcznie napisaną notatkę, prawdopodobnie
przez Mariana Orządałę (bez podpisu), z której wynika, że w dniu 18
marca 1966 roku powołano do życia Barlinecki Oddział Myśliborskiego
Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (MTSK), który usamodzielnił się w
październiku 1967 roku, a 7 stycznia 1970 przyjął oficjalnie nazwę
Towarzystwo Miłośników Barlinka. Dalej wymienione są powstałe w
ramach towarzystwa sekcje i plan pracy.
Zastanawiam się, dlaczego przyjęliśmy rok 1969 jako oficjalną datę
powstania TMB. Z innego dokumentu wynika, że „TMB istnieje od roku
1966, z tym, że do stycznia 1969 nosiło nazwę Myśliborskie
Towarzystwo Społeczno-Kulturalne – oddział w Barlinku”. A więc
rozbieżność w dokumentach? Niekoniecznie. Po prostu przez rok
funkcjonowaliśmy jako TMB, czekając na oficjalne zatwierdzenie i
zarejestrowanie tej nazwy, co zrealizowało się 7 stycznia 1970 r.
Najwłaściwsze więc wydaje się przyjęcie 1969 jako roku zaistnienia
towarzystwa pod obecną nazwą, chociaż 40 urodziny moglibyśmy
obchodzić 18 marca 2006 roku.
W
latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku funkcjonowało i prężnie
działało Szczecińskie Towarzystwo Kultury, patronujące powstającym
mniejszym stowarzyszeniom. Powołano wtedy MTSK. Jego założycielem i
prezesem był ówczesny Starosta Myśliborski (wtedy Przewodniczący
Powiatowej Rady Narodowej) Stanisław Skarbiński. Wraz z kilkoma
osobami reprezentującymi Barlinek, uczestniczyłam w spotkaniach
Prezydium Zarządu MTSK, jako przedstawicielka środowiska
kulturalnego i animator kultury. Bardzo szybko stwierdzono, że nasze
środowisko działa tak prężnie, że powinno się usamodzielnić. Dalszy
ciąg jest już znany. Obydwa towarzystwa – szczecińskie i
myśliborskie, bardzo nas wspierały i traktowały jak ukochane, prawie
genialne, szybko rozwijające się dziecko, zasługujące na szczególną
opiekę. U nas organizowano plenery, koncerty, zjazdy, wystawy.
Pamiętam moją pierwszą wystawę zorganizowaną przez TMB w Sali
posiedzeń UM, a potem w Zamku Książąt Pomorskich (przy ogromnej
pomocy dyrektora ZUO – Bronisława Bagińskiego, wspierającego nasze
działania). Ze szczecińskich kontaktów najbardziej w mojej pamięci
utkwił czas, kiedy tamtejszemu towarzystwu sekretarzował (z siedzibą
w zamku) Karol Czejarek – późniejszy minister kultury. On nawet na
ministerialnym stołku nie zapominał o nas. Bywało, że przy okazji
większych sukcesów, które śledził, przesyłał odręcznie napisaną
kartkę. Zaangażowany w barlineckie działania był również prezes MTSK
– Stanisław Skarbiński.
Mieliśmy sporo szczęścia i zapał do pracy. TMB rosło w siłę i
autorytet, zyskując członków z poza Barlinka, a także członków
wspierających – barlineckie zakłady pracy, dzięki którym mieliśmy
zapewnioną pomoc materialną (transport, ludzi, materiały).
Aktywnymi członkami towarzystwa byli m. innymi Maria i Stefan
Flukowscy. Oni to ściągnęli do Barlinka pisarzy i artystów z dużych
miast. Często bywali u nas: Jan Papuga, Jerzy Pachlowski, Józef
Lenart (pisarze); Bernard Ładysz z żoną, Henryk Ładosz (poeta,
satyryk, pierwszy po wojnie spiker radiowy) Maria i Stanisław Dawscy
(artyści plastycy, pedagodzy wyższych uczelni) i inni. Nie tylko
bywali, ale też udzielali się (wieczory autorskie, wystawy, udział w
spotkaniach TMB).
Flukowscy mieszkający w Warszawie chcieli osiąść w Barlinku. To
miało być ich miejsce na starość. Po niespodziewanej śmierci Stefana
(zmarł podpisując książki) Maria przyjeżdżała sama lub z córką
Haliną Leszczyńską. Chciała według życzenia męża u nas stworzyć
Muzeum Stefana Flukowskiego. Zwiozła z Warszawy nieprawdopodobne
skarby kultury zgromadzone w ciągu życia, najczęściej darowane przez
przyjaciół, lub oddane na przechowanie. Były wśród nich dzieła
Witkacego, Dunikowskiego, Dawskich, Stopki, listy od przyjaciół
takich jak Gałczyńscy, Witkiewiczowie, Kasprowiczowie; rękopisy,
książki, przedmioty, pamiątki…Wszystko było zinwentaryzowane i na
piśmie przekazane na własność TMB. Nie mogę teraz odnaleźć tego
spisu. Być może jest w posiadaniu kogoś z dawnych członków TMB, kto
w imieniu towarzystwa próbował odzyskać zbiory. Niestety,
straciliśmy je bezpowrotnie. Ówczesne władze nie były w stanie
zapewnić im ani odpowiedniego miejsca, ani mieszkania dla Marii, ani
godnej opieki. Był to raczej skarb kłopotliwy dla Barlinka, co
wykorzystał Szczecin, przygotowując odpowiednie miejsce i ludzi
kompetentnych w temacie. Śmiertelnie chora wówczas Maria chcąc przed
śmiercią zapewnić zbiorom godne miejsce, przekazała je Książnicy
Pomorskiej, chociaż życzeniem Stefana było miejsce w Barlinku. Skąd
te związki z naszym miastem i sentymenty intelektualistów związanych
z Warszawą ( wcześniej też z Krakowem), gdzie Stefan pełnił funkcję
dyrektora literackiego w Teatrze Starym )? To długa historia, o
której już nie raz pisałam i nie tylko do naszej gazety. Bogate i
niezwykłe życie Flukowskich to materiał na książkę. Takową
opracowuje Książnica Pomorska. Wspomnę tylko, że Marię Flukowską
staraniem Książnicy Pomorskiej, pośmiertnie odznaczono orderem
„Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Wkład Flukowskich w wizerunek i
popularność Towarzystwa Miłośników Barlinka był niebagatelny, o czym
czuję się w obowiązku wspomnieć i do czego jeszcze wrócę.
c.d.n.
Romana Kaszczyc
|