Ceramika Rytisa w muzeum

Rytis to postać nietuzinkowa, twórca pełen pomysłów i pasji, tytan pracy, która wypełnia mu życie. W jego twórczości czuje się charakter, siłę i wrażliwość na piękno, chociaż pomimo tej siły mówi o sobie: „jestem małym żuczkiem, robaczkiem”. To oznacza pokorę wobec życia i tworzenia, chociaż bywa niepokorny. Należy zapewne do tych artystów, dla których nie tworzenie jest czymś w rodzaju unicestwiania się. Jego imię po litewsku znaczy poranek.

Rytis Konstantinavičius urodził się w 1969 roku w Republice Autonomicznej Komi. Szkołę Sztuk Plastycznych ukończył w Kownie (Litwa). Od roku 1994 mieszka w Polsce, w urządzonym przez siebie ponad 100 letnim domu w Górach Sowich. Początkowo Rytis sprzedawał samochody i kładł kafle, aby zarobić na spełnienie największego marzenia – zakup własnego pieca do wypału ceramiki. Wreszcie, gdy się trafiła okazja, dostał zaliczkę w fabryce ceramiki, w której pracował jako szkliwiarz. Dzięki zakupowi stał się niezależny. Zaczął od wyrobu i sprzedawania drobnych ozdób i naczyń. Teraz otrzymuje duże zlecenia od firm i osób prywatnych, ale za tym idą większe wydatki na materiały i lepsze wyposażenie pracowni. Każdą realizację poprzedzają projekty i uzgodnienia, potem przychodzi czas na ciężką pracę, która przynosi ostateczne efekty. Najczęściej artysta realizuje duże wnętrza, w tym restauracje, kuchnie, tarasy, wille i ich otoczenie. Projektowane przez niego wnętrza zawsze zawierają dużo ceramiki, którą sam wykonuje. Są to naczynia, meble, ozdobne kafle podłogowe i ścienne, lampy, kinkiety, umywalki a także rzeźby. Ściany również maluje sam, traktując je jak obrazy. Jeżeli jest potrzeba, również projektuje i wykonuje witraże. Wnętrza autorstwa Rytisa są więc galeriami jego twórczości służącymi ludziom w dwojaki sposób: estetyczny i praktyczny. Rytis bierze udział w plenerach i wystawach zbiorowych,  których ma sporo na swoim koncie. W barlineckich plenerach uczestniczył dwa razy, miałam więc okazje widzieć go przy pracy. Z podziwem patrzyłam jak szybko i zręcznie powstają jego dzieła. Ma oprócz zręczności coś, z czym trzeba się urodzić: niezwykłe wyczucie piękna i proporcji formy, którą doprowadza do perfekcji, nie używając urządzeń mechanicznych (jak np. koło garncarskie).

Wystawa w Muzeum Regionalnym w Barlinku była pierwszą wystawą indywidualną Rytisa Konstantinavičiusa, co zdziwiło nie tylko mnie, ale... jeżeli ma się na koncie tyle realizacji i tyle „galerii” w różnych miastach (najważniejsze we Wrocławiu), to jest ogrom osiągnięć twórczych w młodym jeszcze przecież życiu.

Wernisaż wystawy odbył się 25 października br. z udziałem attache kulturalnego Litwy w Polsce Jurgisa Giedrysa z żoną, który obiecał kiedyś Rytisowi, że weźmie udział w wernisażu jego pierwszej wystawy indywidualnej. Spełniło się to w Barlinku. Było uroczyście, ludzi dużo, a głos zabierali: Halina Fijałkowska – kustosz muzeum, Amelia Pakosz – wiceburmistrz UM, Jurgis Giedrys – attache Litwy, Dariusz Przewięźlikowski – komisarz barlineckich plenerów i oczywiście przejęty i przeżywający ten fakt autor prac. Przyjechali też artyści ze Szczecina, Gorzowa, Poznania, Torunia... Była Serdeczna atmosfera, rozmowy i dyskusje przy poczęstunku.

Oglądaliśmy dwa rodzaje prac: rzeźbę ceramiczną (przeważnie monumentalne, ekspresyjne akty) i to, co najbardziej kojarzymy z ceramiką – naczynia, z których każde wykonane przez Rytisa jest dziełem. Dziękujemy Rytisowi za doznania, a Muzeum Regionalnemu za zorganizowanie tej wystawy, którą można oglądać i kontemplować do końca bieżącego roku.

                                                                           Romana Kaszczyc
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka