Moje listy do…. 

Czerwiec, dla nas najbardziej intensywny czas. Był… i jest. W czerwcu się urodziłam, w czerwcu braliśmy ślub, w czerwcu robiliśmy razem widowisko sobótkowe. W kwestii sobótki to nic się nie zmieniło. Totalne wariactwo; młodzież właśnie teraz nadrabia cały rok szkolny próbując rzutem na taśmę poprawić oceny. Wściekam się, wrzeszczę, chociaż wiem, że w końcu wszystko i tak będzie dobrze. Ciągle nie mogę pojąć jak z tego nieprawdopodobnego chaosu powstaje później całkiem przyzwoite przedstawienie. „Powiadam wam: nadal musimy mieć chaos w nas, aby móc dać życie tańczącej gwieździe” to Nietzsche i może coś w tym jest. Obawiam się, że w przyszłym roku widowiska sobótkowego już nie będzie, bo wygląda na to, że nie jest potrzebne. Koronacja Królowej Puszczy Barlineckiej rozrasta się w takim tempie, że wkrótce pociągnie do północy i już zostanie tylko czas na gwiazdy. Wcale się nie zdziwię, jeżeli Królowa będzie przylatywać na koronację samolotem. I tak chyba wszystko nam się pomieszało z tym szukaniem tożsamości. Królowa, która w legendzie Romany Kaszczyc jest piękną, ale skromna dziewczyną z lasu zamieniła nam się w damę opływającą w fajerwerki i milion kolorowych gadżetów. Jak ona biedna po tej puszczy chodzi?  Pewnie to rozsądek podpowiada, aby iść w te stronę, w stronę komercji, zwłaszcza w tych czasach. Ale „rozsądek czyni nas tchórzami” mówi Hamlet, a to brzydka cecha. Ja pisząc to, co piszę chyba nie zachowuję się rozsądnie i to pewnie błąd, bo Hamlet mówi dalej, że właśnie dlatego, że jesteśmy tchórzami nie popełniamy samobójstwa. Ma rację? Nie wiem do końca. A wracając do sobótki to muszę przyznać ze wstydem, że też próbuję przemycić do przedstawienia trochę komercyjnego blichtru, bo lepsze to niż wcale. Przedstawień ci u nas dostatek zwłaszcza w TV, ale lichych. Oglądaliśmy słabe mecze Polaków na EURO, słaby festiwal w Opolu oprócz ostatniego dnia, bo było dużo wspomnień, a to zawsze wzrusza. No i hit sezonu: ukazała się książka o Lechu Wałęsie, a w niej czarno na białym stoi, że był agentem.

Dyskutuje więc cała Polska: historycy, politycy ludzie Solidarności i zwykli obywatele. I co z tego wynika? Ano to, że świat znów się dowie o nas rzeczy wcale nie pozytywnych. Ze z lubością babrzemy się w życiorysach znanych ludzi (przecież nawet Jana Pawła ktoś próbował zaczepiać)że uwielbiamy krytykować, dokładać, a później dziwimy się, ze nas w świecie nie szanują. Nigdy nie byłam szczególną zwolenniczką Lecha Wałęsy, ale doceniam jego pozycję w świecie i wcale mnie nie interesują jego życiowe epizody sprzed 80 roku. Każdy je mniejsze czy większe posiada, bo człowiek ma prawo do słabości. Ważne, aby potrafił się zmienić, a ewentualne zło naprawić. Historycy są od tego, żeby szukać prawdy, ale nie muszą przy tym robić spektakli na cały świat.

A w Barlinku coraz piękniej. Nowe chodniki, zadbane domy i parki i zniknęły wreszcie ruiny po starym kinie. Pojawia się coraz więcej turystów, a to nie bez udziału  Centrum Informacji Turystycznej, które

działa aktywnie i promuje nasze miasteczko z całych sił. Jesteśmy pięknym miejscem na ziemi, mamy wiele atutów, mądrych ludzi i tylko, żeby ta komercja nas nie zalała.

Czy spotkałeś już pana Włodka? Odszedł od nas niedawno. Dzisiaj jest 22 czerwca, rocznica naszego ślubu. Pan Włodek był na naszym ślubie. Myślę, że Pan Bóg nie pogniewa się jak „obalicie” jakiegoś „kielonka” za nasze ziemskie zdrowie.

                                                                                  Twoja E.
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka