Czas wspomnień - strajki 80
Sytuacja w kraju była bardzo napięta.
Wizyta papieża Jana Pawła II w Polsce osłabiła radykalnie system
władzy. Kryzys gospodarczy spotęgowany pułapką zadłużeniową
doskwierał coraz bardziej. Partia nie widząc innego wyjścia
postanowiła wprowadzić podwyżki cen. Podobnie jak w 70.roku
spowodowało to strajki . Jak zwykle ruszyło się wybrzeże Gdańsk,
Szczecin, Gdynia. Barlinek początkowo pozostawał na uboczu
powszechnego protestu. Nie było u nas wcześniej zorganizowanej
opozycji. Stąd też strajk w Zakładach Urządzeń Okrętowych miał
charakter bardzo spontaniczny. Grupa ludzi uznała, że nie można
dalej udawać, że nic się nie dzieje. Postanowili zainicjować akcję
strajkową. Akcję, która miała charakter bardzo demokratyczny. To
cała załoga (dwie zmiany) zadecydowała o tym, że ZUO przystępuje do
strajku. 25. sierpnia powołano do życia Komitet Strajkowy.
Strajk trwał do końca tygodnia. Jego
zakończenie zbiegło się z podpisaniem porozumień sierpniowych. W
efekcie powstała NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” . Po tylu latach powoli
zapominamy o ludziach, którzy wtedy podjęli ryzyko i rozpoczęli
proces powolnego przekształcania Polski w normalny kraj. Pamiętajmy,
że w 80. roku strajki były świadectwem odwagi i zaangażowania.
Wcześniejsze bowiem doświadczenia były bardzo bolesne. W 70. roku
podobne strajki zakończyły się masakrą na wybrzeżu. W sierpniu 80.
nie było wcale pewne, że historia się nie powtórzy. Strajk
początkowo wysuwał postulaty dotyczące poprawy życia robotników.
Dopiero później zaczęto zdawać sobie sprawę, że gra idzie o dużo
większą stawkę – POLSKĘ. Oczywiście zawsze możemy spotkać tych,
którzy z łezką w oku wspominają tzw. komunę, idealizując tamtą
rzeczywistość. Dla mnie jednak strajk sierpniowy rozpoczął długą
drogę na końcu której osiągnęliśmy wolną Polskę.

Postulaty strajkujących
1.Generalnie zwiększyć płace.
2.Zwiększyć dodatki szkodliwe dla
ślusarzy (narzędziowni), spawaczy.
3.Rozwiązać problem zaopatrzenia załogi
w opał (węgiel i koks).
4.Wprowadzić zwrot kosztów podróży
pracowników powracających z urlopów wypoczynkowych dla całej załogi.
5.Generalnie zwiększyć zaopatrzenie
kiosków zakładowych.
6.Zakładowa Komisja Mieszkaniowa winna
rozpoznać warunki mieszkaniowe pracowników ubiegających się o
przydział mieszkania.
7.Generalnie rozwiązać sprawy opieki
lekarskiej w zakładach (ZP-1, ZP-2, ZP-3, ZP-4). Przepustki
pobierane do lekarza są nieodpłatnie.
8.Sukcesywnie zabezpieczać załogę w
środki piorące i myjące (pasta, mydło, ręczniki, pasta ochronna do
rąk).
9.Zwiększyć dodatki pieniężne za pranie
odzieży.
10.Opracować i wprowadzić zestawy pytań
egzaminacyjnych dla poszczególnych grup zaszeregowań zawodów, celem
sprawniejszego i obiektywniejszego przeprowadzania egzaminów
kwalifikacyjnych dla pracowników ubiegających się o podwyższenie
grupy.
11.Zwiększyć ilość miejsc w zakładach i
przedszkolach dla pracowników ZUO (przedszkoli miejskich).
12.Rozwiązać jak najszybszym terminie
problem budowy szkoły podstawowej (dzieci uczęszczają do szkoły na
trzy zmiany).
13.Wyznaczyć miejsce na targowisko
miejskie.
14.Rozwiązać problem budownictwa
mieszkaniowego dla załogi ZUO „BOMET”.
Ciekawostki:
Najbardziej dramatyczną a zarazem
najśmieszniejszą była akcja w nocy 29. sierpnia, kiedy
zdezorientowana załoga była przekonana, że nastąpił desant
spadochroniarzy. Desantem okazało się kilka harcujących kotów.
Komitet strajkowy wydał ostrą walkę
nadużywaniu alkoholu. Stąd też na zdziwionych delikwentów posypały
się kary dyscyplinarne. Zachowały się do dzisiaj niektóre wpisy, ale
ze względu na litość spuśćmy zasłonę milczenia na powyższe fakty.
Aby przybliżyć państwu tamte gorące dni,
będziemy się starali porozmawiać z uczestnikami tamtych wydarzeń. Na
początek przewodniczący Komitetu Strajkowego pan Jan Chojnacki
Kiedy zaczęliście strajk?
To było 25 sierpnia.
Czyli już strajkowali w stoczniach
gdańskiej i szczecińskiej?
Tak, to znaczy już w sobotę 23
sierpnia po meczu wraz z grupą kolegów w dawnym lokalu Gryfie
siedzieliśmy przy stoliku. Już nie pamiętam konkretnie kto tam
siedział. Rozmowa była na temat strajku, który się na wybrzeżu
dzieje. My jako zakład który kooperował i współpracował ze
stoczniami zamiarowaliśmy poprzeć ten strajk. Cały czas nie mogę
sobie przypomnieć kto wtedy ze mną siedział. W każdym razie kiedy
przyszedłem do pracy 25 sierpnia
To był poniedziałek?
Tak. To był poniedziałek. Zaczęły się
rozmowy podczas śniadania na wydziale armatury. Tam się wszystko
zaczęło. Ja byłem wtedy spawaczem i poszedłem na spawalnie. W tym
czasie przyjechał dyrektor Bagiński. Dowiedział się, że coś się
dzieje na wydziale armatury. Ktoś przyszedł po mnie i zawołał:
„Jasiu, chodź, bo tam wszystko może się skończyć, ponieważ dyrektor
obiecuje wszystko, podwyżki, szkodliwe, różne takie pierdoły”. Ja
wtedy poszedłem razem z nim na wydział armatury i powiedziałem
dyrektorowi, że to nie chodziło o to, chodzi o inne cele, że na
wybrzeżu trwają strajki i my chcemy coś więcej wiedzieć. Dyrektor
wtedy zwątpił. Przyszedł taki kolega Osiński,z wydziału Głównego
Mechanika i poparł strajk.
To była wspólna decyzja.?
Znaczy tych pracowników, którzy
akurat byli. Postanowiliśmy poczekać na drugą zmianę. Kiedy przyszła
druga zmiana podjęto decyzję o powołaniu Komitetu Strajkowego. Na
czele którego ja stanąłem.
A kto jeszcze oprócz pana?
Ja mam całą listę. Nie chciałbym tak
strzelać ale był Czwartos Henryk, Kołosowski a później doszli do nas
inni. Początkowo była tylko armatura, potem doszła narzędziownia,
kuźnia. Nie było administracji.
Jak zareagowały władze? Pamiętam
strajk i kiedy nosiłem ojcu jedzenie poszła fama, że na polach za
zakładem stoją czołgi. Było tam faktycznie wojsko, czy nie było?
Nie było, nie było nikogo. Tylko raz
był moment kiedy w nocy – ale to nie było 27 tylko 29 – zrobił się
ruch. Że komandosi lądują. Może to ciśnienie było zbyt duże. A
niektórzy też celowo podsycali atmosferę, żeby przestraszyć załogę.
Potem okazało się, że to najprawdopodobniej był desant, ale kotów.
Baliście się?
Normalne. Wiedzieliśmy, że to już
jest sprawa polityczna, a wszyscy doskonale pamiętali rok 70 i jak
to się wtedy skończyło. Stres był duży. Szczerze mówiąc wszyscy się
bali. Był taki moment, że już byłby się rozpadł Komitet Strajkowy,
ale przyjechał Stefan Urbich i jakoś udało się kontynuować strajk.
Bo mieliśmy takich dwóch łączników.. Oni się wymieniali, samochód
ich zawsze woził na całą dobę.
Jeździli do Gdańska?
Nie, do Szczecina. Na początku
podjęliśmy decyzję, że pojedzie człowiek do Gdańska.
TO znaczy, że byliście w MKS?
Tak, byliśmy. Ja pojechałem,
to znaczy miałem jechać do Gdańska, ale podjęliśmy decyzję, że
bliżej jest do Szczecina. Chcieliśmy mieć pewność, że pojedziemy i
wrócimy. Bo wtedy mogło być różnie. Mogła mi się droga „skończyć”,
dlatego pojechał ze mną jako „zakładnik” dyrektor Kochmański. I ktoś
jeszcze był ze mną plus kierowca. Ale teraz nie pamiętam kto to był.
Przyjęto nas owacyjnie. Przedstawiliśmy się skąd jesteśmy, kogo
reprezentujemy. Później rozmawiałem z Komitetem Strajkowym ze
Szczecina.
Czyli z Jurczykiem?
Tak tam cała grupa ich była. Nie
zmuszali nas do strajku okupacyjnego, cieszyli się, że z nimi
jesteśmy. Wróciłem bardzo późno, była już noc, 12 godzina. Ale
wszyscy na mnie czekali.
A strajk był tylko na nowym
zakładzie, czy też innych filiach?
Stary zakład strajkował, natomiast
Więcław i Godków solidaryzowały się z nami, oflagowały się.
A jak reagowały władze Barlinka?
Ktoś z wami rozmawiał?
W Barlinku jednego dnia pojechaliśmy
na rozmowę. Też późno w nocy nas zaproszono. Pojechałem ja, Kłoda
Roman i świętej pamięci Czesław Adamski. I wtedy straszono nas
bardzo mocno.
Ale gdzie to się odbywało?
W Urzędzie Miasta i Gminy. Był
naczelnik Sawaściuk a z województwa, był Piotr Ślepowroński.
Próbowali nas przekonać abyśmy zakończyli strajk .
Rozumiem, chcieli uświadomić Wam
odpowiedzialność, jaką ponosicie.
Właśnie o to chodziło, że coś
się może stać jakiś wybuch albo prowokacja. Tak nas straszyli. I
faktycznie nerwy były ogromne. To jednak była duża odpowiedzialność.
Jakby się coś stało to ja reprezentujący Komitet Strajkowy byłem
wtedy odpowiedzialny za wszystko.
Kiedy skończyliście strajk ?
Strajk zakończyliśmy 30 sierpnia.
Część chciała wcześniej ale ja się uparłem, że musimy poczekać na
Tadzia Bindugę, którego wysłaliśmy do Szczecina. Dopiero kiedy
przyjechał i pokazał dokumenty, że strajk w Szczecinie się
zakończył cała załoga zadecydowała, że my też kończymy.
Czyli to był dzień wcześniej niż w
Gdańsku.
Tak
dzień wcześniej. Wtedy przyjechał dyrektor Bagiński. Bo Bagiński
opuścił zakład na czas strajku.
To kto wtedy reprezentował dyrekcję?
My byliśmy odpowiedzialni za
wszystko. Zakład przejął Komitet Strajkowy. Nikt się nie wtrącał w
sprawy zakładu. W momencie strajku był też świętej pamięci Bogusław
Kuklinowski. On był wtedy Głównym Mechanikiem. I pilnował niektórych
spraw np. kotłownia, transport węgla, który skierowaliśmy do Godkowa
itd. Jak się strajk zakończył całą załoga zebrała się na wydziale
armatury.
Wszyscy strajkowali.
Wszyscy. Raczej wszyscy. Dyrektor
Bagiński opuścił zakład. Wiem, że na terenie zakładu u siebie w
gabinecie był dyrektor Król. Nie pamiętam czy byli pozostali.
Pierwszym sekretarzem PZPR był Feldman i codziennie składał
sprawozdania w urzędzie. Gdy się o tym dowiedzieliśmy kazaliśmy mu
wybierać czy zostaje w zakładzie czy go opuszcza. Jaka była jego
decyzja już nie pamiętam.
Warto było.
Czasami z perspektywy lat
zastanawiam się nad tym. Z pewnością było warto. Chociaż teraz boli
gdy widzę, że na transformacji ustrojowej najwięcej stracili
robotnicy. Ci, którzy to wszystko zaczęli. A najwięcej zyskali ci,
którzy nie powinni np. pracownicy aparatu bezpieczeństwa. Ale kiedy
sobie przypomnę w jakim absurdzie wtedy żyliśmy my wszyscy to myślę,
że jednak nie było wyjścia i trzeba było zrobić to co zrobiliśmy.
Dziękuje za rozmowę
Ja także i myślę, że trzeba sięgnąć do
wspomnień innych uczestników tamtych wydarzeń. Na pewno mają dużo
ciekawego do opowiedzenia. I przepraszam, że moje wypowiedzi mogą
być trochę nieskładne, ale po tylu latach ciężko zebrać to wszystko
do kupy.
Andrzej Rudnicki

|