CIĄGNĄC SIĘ Z GŁUPOTĄ ZA WŁOSY
Kiedy Karol usłyszał jaką wojnę przyszło
mi toczyć, powiedział, że pewnie nigdy się ona nie skończy. A i
owszem Karolu - już teraz cierpię na problem urodzaju, bo przecież
Głupoty jest wszędzie pod dostatkiem. Niemniej jednak tym, co
chłoniesz teraz wraz z kolejnymi kartkami Echa Barlinka Karolu i Ty,
Drogi Czytelniku, jest aż piąte podejście do majowej potyczki z
panią G.. Do dzieła!
RUNDA 2. - T JAK TELEWIZOR
Po
zeszłomiesięcznej, dość nieregularnej i spontanicznej potyczce ze
skromnym oddziałem Armii Głupoty czas na małe przegrupowanie. Tym
razem do sprawy podejdę z nieco większą rozwagą i o celu zadecyduje
rozum, a nie serce.
Głupota i jej poplecznicy popełniają dużo błędów (wynika to zapewne
z ich natury), ale jeden popełniają nieustannie i to karygodny. No
bo jakże to tak? Twierdzę z większą częścią sztabu generalnego,
organami decyzyjnymi, zarządem, szkółką zostawiać tak bez jakiejś
większej ochrony, tak na widok publiczny... z takim wolnym dostępem
do każdego zakamarka? Jak to tak? Sojusznicy, bracia! Atak!!!
W
telewizyjnym molochu szwęda się dużo różnych ludzi. W tej gawiedzi
walecznością wyróżniają się tak zwane Gwiazdy i atakują zewsząd,
mimo że jest ich niewiele. Szczególnie charakterystyczne i
niebezpieczne jest to, że walczą one bez użycia siły, właściwie bez
jakiegokolwiek nacisku i są piekielnie skuteczne. Wśród moich
sojuszników sieją zamęt i obłęd samym jestestwem a ich kulawy
autorytet (którego kryzysy dodają im jedynie większego blasku)
wynika tylko z tego, że są.
I tak
mamy chociażby piosenkarki. Jedna o śmiechu a’la minister rolnictwa,
której występy to show spod znaku 0-700 (jakby jeszcze tego było
mało jej pieśni opiewają miłość duchową), druga to była byłego
Czerwonego, czyli obecnego Zielonego, której występy na żywo to
kabareton a występy z playback’u przypominają boskiego Enrique.
Razem z Zielonym toczą zażarty bój o to, kto nagra bardziej
kiczowatą płytę. Polski rynek fonograficzny nabiera więc coraz
większego rozpędu tym bardziej, że najbardziej uniwersalny i
elastyczny polski Elvis, książę kiczu Krzysztof K. nie odpuszcza
konkurencji ani trochę. Oczywiście, że nie ma żadnego problemu.
Generalicja na wezwanie rozentuzjazmowanego tłumu zaprezentuje na
oczach wszystkich to zgromadzenie w olśniewającej krasie na
festiwalach i w programach jako wybitnych i doskonałych, ukochanych
wykonawców, autorytety o interesującym życiu prywatnym (które jest
czasami jedynym ratunkiem na mizerne życie artystyczne) i kłamstwo
powtórzone sto razy stanie się prawdą. Naturalnie czego Gwiazdy nie
zrobią jest uwielbiane. Zatańczą, zaśpiewają, ugotują coś czasami,
zjedzą, powiedzą, pomalują, pokażą, pogratulują, pomachają, pocałują
... i tak trwa ten chocholi taniec, póki nie zgasną. Tak Drodzy
Państwo - każda Gwiazda staje się kiedyś Białym Karłem! Jest również
pewna różowa stacja muzyczna, w której Głupota działa bardzo
prężnie. Możemy dowiedzieć się czegoś z pamiętnika młodej dziewicy
(oczywiście nic mądrego, no bo co mądrego może powiedzieć
piętnastolatka ulegająca pachołkom i programowi edukacyjnemu pani
G.?), możemy również zobaczyć jak to “trendy, jazzy i cool” młodzież
z zagranicy świetnie się bawi, podrywa, przeżywa swoje “miłości”,
naśladuje Gwiazdy (po co promować indywidualizm, stadem się łatwiej
kieruje). Szczególną uwagę zwraca zachowanie pewnego “prezentera”,
który jest chyba generałem brygady w Armii Głupoty - większego
idiotę naprawdę ciężko w telewizji znaleźć, nawet jak się ktoś
bardzo postara.
Kolejną częścią tej warowni, w której Głupota w sposób szczególny
zaznaczyła swoją obecność jest “czas antenowy przeznaczony na
reklamy”. Kretynizm reklam czasami jest porażający. Czy oni mają nas
faktycznie za bezmózgich konsumentów, którym wystarczy kiepsko
zaśpiewać, sztucznie pokazać i pokracznie wyszczerzyć wybielane zęby
z głupkowatym hasłem reklamowym w tle, aby ludzie zostali cudownie
olśnieni i zauroczeni ich jedynym w swoim rodzaju produktem? Ktoś
się w tej załodze wyłamał przed szereg i powiedział – po co robić
coś głupiego, skoro można zaprosić Gwiazdę i wyjdzie na to samo?
Oczywiście Gwiazda pewnie nigdy wcześniej nie słyszała nawet o
istnieniu produktu, który ma zaszczyt reklamować, ale nic nie
szkodzi.
Jest
jeszcze niezliczona ilość teleturniejów, seriali (mniej lub bardziej
komediowych oraz tzw. tasiemców), programów rozrywkowych i filmów. W
pierwszym przypadku mamy do czynienia z wiedzą, z tym że ubraną w
mało gustowne futerko z szafy pani Głupoty. Seriale są tak błahe,
płytkie i nie zmuszające do myślenia, że aż męczące. O tym, że
wiedzy ni jak nie da się ubrać w jakiś atrakcyjny dla wszystkich
sposób, przy okazji jej nie profanując, można się przekonać
oglądając jakikolwiek teleturniej, więc po programach rozrywkowych
nie można się niczego mądrego spodziewać (tylko te z reguły nie mogą
być za mądre, a obnażając Głupotę w efekcie walczą z nią).
Pewne
jest, że w tej twierdzy siedzą ludzie mądrzy, ale walczący po
stronie pani G. - czyli zdrajcy! Są na pewno świadomi, że pokazują
bardzo często niebywałą szmirę i najgorsze jest to, że szeregowi nie
zdają sobie z tego sprawy, chłonąc wszystko jak gąbka.
Właśnie dlatego wycieczki do tego kartonowego pałacu staram się
ograniczać do minimum, wchodząc ewentualnie do pomieszczeń, w
których jest jak najmniej tajnych i prywatnych współpracowników
wroga.
PW vel
Don Kichot
P.S.
Po dzielnej walce w jednej potyczce i w jednym oblężeniu dostałem
order - rośnie mi “ząb mądrości”! Nie mają teraz szans!!!
|