Zbierajmy grzyby
Duże
zaniepokojenie może budzić fakt niskiego stopnia zainteresowania
sprawami publicznymi, w tym polityką, wśród młodzieży. Wielu moich
znajomych pytanych, na kogo zagłosują lub chcieliby zagłosować np.
w nadchodzących wyborach samorządowych, czy która partia najbardziej
odpowiada ich poglądom, odpowiada: „Tak, jak rodzice”, „Czy to ma
jakiekolwiek znaczenie?”, „Nie wiem, nie jest to dla mnie ważne”
albo nawet „Wstydzę się iść, bo nigdy nie byłem”.
Każdy
ma prawo do posiadania własnego zdania, jak i do jego braku. Sądzę,
że w obronie tej wolności nie należy wprowadzać w Polsce przymusu
wyborczego, który występuje m.in. w Australii, Belgii, czy Turcji i
gdzie za nieoddanie głosu grożą kary od upomnienia, przez grzywnę,
po utratę prawa głosu. Takie rozwiązanie tego problemu to już
przesada, gdyż przy tajnym głosowaniu raczej nie da się zapobiec
oddaniu głosu nieważnego, który nie ma wpływu na wynik wyborów.
Dlaczego w ogóle uważam obecną tendencję za niepokojącą? Otóż, może
się wydawać to dziwne, ale te osoby, które nie korzystają ze swojego
prawa wyboru przedstawicieli, potem często mają najwięcej skarg na
rządzących. Logicznie rzecz biorąc, nie powinni, bo sami
zrezygnowali ze swojego wpływu na władzę. Ponadto, brak
zainteresowania sprawami, które mogą nas dotyczyć, może źle odbić
się w przyszłości. Nieważne, czy będzie to nieznajomość kompetencji
urzędów, czy instytucji, a w konsekwencji niepotrzebne i
czasochłonne kierowanie próśb i skarg w niewłaściwą stronę, czy zbyt
daleko idące uogólnianie Polaków do „nas”, czyli zwykłych obywateli
i „ich”, czyli skorumpowanych złodziei, których nie da się w żaden
sposób odsunąć od władzy. Po prostu, znajomość zasad działania
państwa i społeczeństwa ułatwia życie.
Na
szczęście w dobrą stronę, choć powoli, rozwija się tzw.
społeczeństwo obywatelskie, co przejawia się m.in. przez powstawanie
licznych stowarzyszeń, nawet jeśli mają jeszcze charakter
nieformalny. Aby działać dla dobra kraju lub „małej ojczyzny”
(gminy, czy nawet wsi), nie trzeba od razu być politykiem. Ale to
temat na całkiem nowy artykuł. Przyczyn problemu jest wiele. W
trakcie obserwowania spotkania z pewnym mniej znanym politykiem
szczebla centralnego nasunęły mi się pewne wnioski. Jedną sprawą
było to, że słuchając go miałem wrażenie, jakbym słyszał lidera jego
partii w telewizji. Żadnych własnych wniosków i poglądów, które
różniłyby się od linii owego ugrupowania. Dyskusja o czymkolwiek
stanowiła trudność, bo znając program partii można było przewidzieć
odpowiedź, przy jednoczesnym braku chęci porozumienia lub nawet
zrozumienia. Do drugiej należał przeciętny wiek uczestników tego
spotkania, przekraczający uznawany zwykle za średni. Poruszane
tematy ograniczały się do spraw, z punktu widzenia mojego i moich
rówieśników, dawnych, wręcz historycznych. Poza tym, treść
wypowiedzi miejscowych przybyłych stanowiły praktycznie wyłącznie
historie ich życia oraz niesnaski z przeciwną opcją polityczną.
Te
opowieści były raczej mało interesujące i niezwiązane z tym, co
właściwie należy zrobić w przyszłości. Ponadto, analizując wiek
kandydatów do Rady Miasta i Rady Powiatu, doszedłem do wniosku, że
młodzież nie ma za bardzo na kogo głosować. Średnia liczba lat
startujących do wymienionych organów gm. Barlinek i powiatu
myśliborskiego (okręg nr 1 – gminy Barlinek i Nowogródek Pom.)
niecałe 51 lat. Kandydaci młodzi, do 35 lat, stanowią zaledwie nieco
ponad 6% ogólnej liczby startujących, natomiast powyżej 60. roku
życia aż 15%.
W tej
sytuacji można byłoby powiedzieć, że trudno się dziwić brakowi
zainteresowania, ponieważ starsze pokolenie nie zawsze jest
zorientowane w potrzebach i poglądach młodych ludzi. Na dzisiejsze
czasy patrzy często przez pryzmat poprzedniego ustroju albo
sytuacji, gdy ono było młode. Nietrudno zauważyć, że od tamtego
okresu sporo się zmieniło, a rozpoczynający dorosłe życie są wciąż
mało zauważanym elektoratem. Wynika więc, że rozwiązanie zależy
częściowo także od polityków. Owszem, można zapytać: „Dlaczego
młodzi ludzie nie startują w wyborach?”. Moim zdaniem powodem jest
m.in. właśnie niechęć starszych na nowe koncepcje, a to oni tworzą
komitety i ustalają listy. Jednak brak zachęty z ich strony daje w
efekcie małe zainteresowanie niedoświadczonych jeszcze ludzi, co
sprawia, że wiele osób nie korzysta dobrej nauki odpowiedzialności
za własne wybory, jaką jest powszechne głosowanie.
Kuba
Syroka
(na podst. danych Państwowej Komisji Wyborczej:
http://wybory2006.pkw.gov.pl z 14. X 2006 r.)
|