Kochany Nasz Pan Leszek
To już
ponad rok nie ma Go wśród nas. Po zmaganiach z chorobą odszedł tak
jak żył – skromnie, cicho, „bez pompy”.
Pan
Leszek Janic zapisał się w naszej pamięci jako osoba pracowita, o
ogromnym autorytecie, szacunku i bezstronności. Dla nas jednak, jako
jego wychowanków, najważniejsza była stała gotowość niesienia
pomocy, wyrozumiałość i ufność. Pan Leszek był dla nas drugim
„Tatą”. Nie podnosił głosu – tłumaczył, nie rozwiązywał za nas
problemów – naprowadzał, nie udawał – naprawdę słuchał.
W naszej
klasie VIII „c” rocznik 1981 (absolwentów) był jego syn, jednak
nigdy nie odczuliśmy nawet w najmniejszym stopniu, aby traktował go
inaczej, lepiej.
Był w końcu Tatą dla nas wszystkich.
Trudna i długa droga życiowa ukształtowała Jego charakter. Urodził
się w ubogiej, ale kochającej się rodzinie w 1937 roku (jako jedno z
trojga dzieci). Gdy miał 7 lat zmarła jego mama. Rozstał się z
rodziną, gdyż opiekę nad Nim przejęła ciocia. Pierwsze lata szkoły
podstawowej kończył w Rzadkowie koło Chodzieży. Był to dla Niego
dość trudny okres w życiu. W końcu dostrzeżono Jego talent
matematyczny. Po ukończeniu Studium Nauczycielskiego rozpoczął
karierę jako nauczyciel w szkole w Boguszynach - małej wiosce, w
której życie utkane było przygodami. Czasem nie koguty budziły go do
pracy, lecz… krowa pukała rogami do drzwi.
W 1961
przeprowadził się do Barlinka, rozpoczął pracę w Szkole Podstawowej
nr 1, przez wiele lat był jej wicedyrektorem. Nawet po przejściu na
emeryturę nie umiał rozstać się z zawodem. Pracował w Liceum
Ogólnokształcącym na Leśnej i w Szkole Podstawowej w Osinie.
W
Barlinku wynajął pierwszą stancję, tu poznał żonę (Halinę), tu
chodzili na pierwsze randki, tu założył rodzinę, urodziły się
dzieci. Swój czas dzielił między wychowywaniem Piotrka i Ali i
kolejnych pokoleń barliniaków. Był bardzo zaangażowanym ojcem.
Wychowywał dzieci tak, aby utrwalić w nich chęć do systematycznej
nauki, gdyż traktował wykształcenie jako podstawę rozwoju osobowości
człowieka. Miał wiele talentów (również kulinarne – piekł przepyszne
rogaliki i ciasta drożdżowe). Był mistrzem dialogu, partnerskich
rozmów, nie podnosił głosu. W tym postawnym mężczyźnie mieściło się
wiele wrażliwości, współczucia dla innych i otwarte serce. Taki też
był w pracy. Świadczą o tym wypowiedzi jego wychowanków:
„Pana
Leszka Janica miałem okazję poznać bliżej w czasie tego jednego roku
szkolnego, kiedy uczył mnie fizyki. Byłem wtedy w ósmej klasie
szkoły podstawowej. We wcześniejszych klasach fizyka była
przedmiotem, który mnie nudził i nużył. Wystarczyły jednak 2
tygodnie lekcji z nim, by stała się najbardziej fascynującą. W 3
tygodniu zajęć zgodziłem się już przygotowywać do wojewódzkich
zawodów z fizyki w Gorzowie, w których ostatecznie zająłem drugie
miejsce. Nie osiągnięcia jednak były najważniejsze, ale to, że
dzięki lekcjom z panem Leszkiem otaczający mnie świat stawał się
coraz bardziej zrozumiały i ciekawy. On potrafił w kilku słowach
pokazać coś interesującego w każdym zagadnieniu i powiązać je z
nowym doświadczeniem. Miał przy tym niewyczerpane zasoby humoru, z
którym reżyserował i komentował sytuacje z naszym udziałem,
wykorzystując je w prowadzeniu lekcji. Dzięki niemu noszę w sobie
przeświadczenie, że na każdą rzecz można spojrzeć tak, by znaleźć w
niej coś ciekawego i że warto podjąć trud zrozumienia świata.
Pozostanie też Pan Leszek w mojej pamięci jako jeden z najlepszych
nauczycieli, jakich spotkałem w swoim życiu – człowiek, który swoją
fascynacją potrafił zarazić innych.” (Krzysztof B.)
„Jakim
Go zapamiętałem? W pamięci małego dziecka, które spotkało Go po raz
pierwszy, wpisała się Jego wyjątkowa powierzchowność. Kiedy dziecko
dojrzewało, zaczynało zauważać Jego osobowość. Dopiero po latach
mogę dostrzec Jego wpływ na to, kim sam się stałem. Dzięki Niemu
wiem, że w świecie materii każdy skutek ma swą przyczynę, a fizykę
należy traktować poważnie. Ale to także On mi pokazał, że poważny
człowiek nie musi wyzbywać się dowcipu.” (Sławek K.)
„Był
moim wychowawcą tylko w ósmej klasie, ponieważ przeniosłem się do SP
nr 1 po likwidacji szkoły w Moczkowie. Nie kryję, że czułem u siebie
pewne braki wiedzy w porównaniu z rówieśnikami z Barlinka. Pan Janic
był dla mnie szczególnym wychowawcą, z jednej strony widział moje
luki i bardzo mi pomógł, by je uzupełnić, a z drugiej wyczuwał moje
uzdolnienia. Dzięki niemu, jego osobistemu zaangażowaniu ukończyłem
szkołę jako najlepszy uczeń i mogłem osiągnąć to, co osiągnąłem…
Prozaiczna sprawa. Był to okres, kiedy nie dowożono nas do szkoły,
dojeżdżałem rowerem, który zostawiałem przed budynkiem. Zdarzało
się, że przebijano mi opony, lub kradziono części. Pan Janic
rozwiązał mój problem: znalazł garaż, w którym mogłem rower
przechowywać.” (Zygmunt S.)
„Byłam
Jego wychowanką. Często udzielał mi mądrych rad, pomagał rozwiązywać
problemy, ale nie zapomnę o jednej „lekcji życia”. Klasa siódma,
sprawdzian z fizyki (nie bardzo się przygotowałam). Położyłam
podręcznik na kolanach i próbowałam zapuścić żurawia. Miotając się z
książką, nagle zauważyłam pomocną dłoń, która wskazała mi w
podręczniku właściwą odpowiedź. Podniosłam wzrok do góry (i to nie
była Dorota B.), zobaczyłam uśmiechniętą twarz pana Leszka.
Usłyszałam: „to tutaj”, zamarłam. On oddalił się spokojnie.
Zawstydzenie moje nie miało granic. Już nigdy z fizyki nie
ściągałam.” (Dorota K.)
„Papa
Janic” (Lilka P.)
Ta
ostatnia, krótka, zdawać by się mogło lakoniczna wypowiedź mówi
wszystko, dokładnie oddaje to, kim tak naprawdę Pan Janic był dla
nas. Panie Leszku, w każdym z nas zostawił Pan cząstkę siebie,
swoich przekonań, zasad, ideałów i poczucia humoru. Niejednemu
wskazał drogę w życiu, nauczył jak przez nią kroczyć. Dziękujemy
Panie Profesorze.
Dwie Doroty z VIII „c”
|