NA KOSZT WYBORCÓW
ETACIK  ZA  MANDACIK

Chociaż od zdarzenia tego upłynął grubo ponad miesiąc, echa wyemitowanego nagrania w stacji telewizyjnej TVN – z posłanką SAMOOBRONY Renatą Beger oraz posłami PRAWA i SPRAWIEDLIWOŚCI w  rolach  głównych –  są wciąż głośne.  Oglądany  przez  całą   Polskę dialog na szklanym ekranie, wielu nazywa normalnymi czynnościami w pozyskiwaniu większości parlamentarnej. Nie brakuje również takich, którzy określają zaistniałą sytuację jako korupcję polityczną. Oferta sowicie opłacanej posadki miała skłonić najbliższą współpracownicę Andrzeja Leppera do zmiany orientacji klubowej.

Nikt  nie  ma  zamiaru  rozwodzić się na łamach  „ECHA BARLINKA” na warszawskie tematy sejmowe. Sprawa podstępnej pani poseł skłoniła tylko do bliższego przyjrzenia się układom, jakie panują w naszym małym, lokalnym „sejmie”, w barlineckiej Radzie  Miejskiej.  Za  przykład weźmiemy sobie kres z  kariery zawodowej, którą zrobiła powszechnie znana radna klubu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Marianna Lang – bo o tej społeczniczce będzie mowa – pełniła zaszczytny mandat nieprzerwanie od 1994 roku do końca mijającej właśnie kadencji. Trzykrotnie już ślubowała obowiązki radnej sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie. Publicznie przyrzekała mieć na względzie przede wszystkim dobro gminy i jej mieszkańców.

Bohaterka nasza od urodzenia mieszka w Barlinku i z miejscowymi zakładami związana była jej praca zawodowa. Jest absolwentką „ekonomika” przy ul. Jeziornej, toteż powiązanie posady z liczeniem i rachunkami było rzeczą normalną. Księgowością materiałową zajmowała się na początku 2000 roku w „METPOLU” przy ul. Ogrodowej. W okresie tym firma ta przechodziła proces   restrukturyzacji,   co   w   konsekwencji    doprowadziło   do   rozstania z radną.  Nabywała  jednak w tym czasie pełne prawo do tzw. „pomostówki”, co w połączeniu z dietą dawało sumę, o której wielu w Barlinku może tylko pomarzyć. Nic z tych rzeczy. Księgowa  nadal czuła się niespełniona zawodowo.  Po  pomoc  udała  się  do   „ratusza”   przy  ul Niepodległości 20. Na drugim piętrze mieści się tam biuro RM, ale M. Lang została przyjęta piętro niżej, w najbardziej eleganckim pomieszczeniu ceglastego budynku.

Tamto spotkanie rozpoczyna właściwą, główną fabułę historii z niedawnej przeszłości. Niedługo potem urzędujący dyrektor Barlineckiego Ośrodka Sportu  Turystyki i Rekreacji otrzymuje od swojego zwierzchnika służbowego ( czytaj: burmistrza  Barlinka )  ofertę   nie   do  odrzucenia.  Dotyczyła  ona transferu  M. Lang  na  stanowisko   głównej    księgowej do zakładu budżetowego przy ul. Sportowej. Brak natychmiastowej reakcji powoduje telefony ponaglające, które   konkretyzują  nie   trudny   do   przewidzenia finał złożonej propozycji.  Z początkiem sierpnia 2000 roku radna z klubu SLD zasiada przy biurku, które  dotychczas  zajmowała  na  niepełnym   etacie    emerytowana księgowa rodem z ZUO „BOMET”.  Dopełnił się on tylko do całego, co oczywiście pociągnęło za sobą wyższą płacę. Zwolniona kobieta była osobą bardzo religijną. Zawsze na jej stoliku w centralnym punkcie stał pokaźnych rozmiarów, radosny obrazek Matki Bożej. Nie zabrała go ze sobą, pozostawiła go następczyni w tym samym miejscu. Zostawiła także kasę firmy nad kreskąNikomu z ówczesnych lewicowych decydentów – czy to zasiadających w RM, czy w „ratuszu” – nie przeszkadzało, że sytuacja taka ewidentnie naruszała zapisy ustawy o samorządzie gminnym. W rozdziale 3 tego dokumentu  „władze gminy” , artykuł 24 a, pkt. 2 mówi się bowiem, że „radny nie może pełnić funkcji kierownika     gminnej    jednostki     organizacyjnej     oraz    jego     zastępcy”. W regulaminie  organizacyjnym  BOSTiR,  powołanego    do    życia   uchwałą RM z początkiem 1996 roku mówi się, iż „ośrodek” jest jednostką działającą na zasadach zakładu budżetowego. Utrzymuje się on z dochodów własnych, darowizn oraz dotacji z budżetu gminnego. W jednym z punktów ujęto również informację, że dyrektora w czasie nieobecności zastępuje osoba na stanowisku głównego księgowego. Czy trzeba dodawać coś więcej ?

Jeszcze lepiej powstałe zależności obrazuje analiza wykonywanych funkcji w RM przez M. Lang. W owym czasie – a było tak również do końca  mijającej  kadencji – udzielała  się  w  Komisji Finansowo – Budżetowej i Planowania Gospodarczego  oraz  w Komisji  Rewizyjnej.  Można więc śmiało stwierdzić, że sama  ustalała  wysokość  dotacji  dla  swojej  firmy,  w  której odpowiadała za kondycję finansową. Później na posiedzeniu RM głosowała o przyznanie ustalonej przez siebie i dla siebie kwoty, aby dalej brać udział w kontroli jej wydatkowania.  Najdelikatniej  oceniając  taki  stan  rzeczy, można powiedzieć o patologii samorządowej, absurdzie i braku wglądu w wydatkowanie gminnych funduszy.

Zapytanie o tę niezgodność, kolidującą z  ustawą o samorządzie gminnym dotarło  pod  koniec  2003  roku  do    Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie. Nie dopatrzono się tam jednak naruszenia prawa, a  odpowiedź autoryzowana przez wicewojewodę Jana Sylwestrzaka kończyła się ustaleniem –  „..wobec powyższego  należy  stwierdzić,  że  stanowisko  głównej księgowej w BOSTiR nie należy do stanowisk  zarządzających w tym zakładzie, co nie narusza ustawy o samorządzie gminnym”. Ile warte było to orzeczenie ? – najlepiej obrazuje treść punktu 2 , art. 128. par.1, rozdział I , dział 6 „czas pracy” Kodeksu Pracy – „Ilekroć w przepisach działu jest mowa o pracownikach zarządzających w imieniu pracodawcy zakładem pracy – należy przez to rozumieć pracowników kierujących jednoosobowo zakładem pracy i ich zastępców lub pracowników wchodzących w skład kolegialnego organu zarządzającego zakładem pracy oraz głównych księgowych.” Na jakich przepisach prawnych opierał swoją odpowiedź  wicewojewoda ? – wie tylko on sam. 

 Aby  zobrazować  zasługi  radnej  SLD  dla    rozwoju    sportu,    turystyki i rekreacji w Barlinku,  przywołamy osiągnięcia ekonomiczne BOSTiR z okresu jej pracy w tej firmie. Co jak co – ale nowa „minister finansów” od początku  była  pochłonięta   pracą      zawodową    bez   reszty. W zakładzie budżetowym zatrudniającym sześć osób utworzono dodatkowo  pełnoetatowe   stanowisko  starszego księgowego. Radna wielokroć zostawała po godzinach, przychodziła do pracy w wolne  soboty  i  niedziele.  Szybko   doceniono tak olbrzymie zaangażowanie. Po roku pracy zarabiała dwa razy więcej niż poprzedniczka. Podobnie burmistrz docenił jej nowego szefa, radnego powiatowego SLD –   Marka Dudkę, którego kolejnym transferem ściągnął latem 2001 roku z Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej.

Do  biura  RM,  do  pokoju  skarbnika „ratusza” radna Lang kierowała sprawozdania o  rewelacyjnych  wynikach.  Z zamieszczonych tam tabel wynikało, że w  ciągu trzech lat dochody zakładu budżetowego z ul. Sportowej wzrosły niemal dwukrotnie. Od tak zawrotnego tempa rozwoju bardzo często zawrotów głowy dostawał dyrektor, partyjny kolega głównej księgowej. Burmistrz w obawie o jego zdrowie wysłał go w połowie 2003 roku na rentę chorobową.

W tym samym czasie do RM zaczęły docierać również sygnały odmienne. Prawdopodobieństwo ich zaistnienia zdawały się potwierdzać coraz częstsze zdarzenia natury obyczajowej na „ośrodku”. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, postanowiono wysłać na kontrolę Komisję Rewizyjną. 

Relację z jej dokonań składał z mównicy sesyjnej przewodniczący składu kontrolującego, Norbert Szulc, który na podsumowanie stwierdził – „ To co tam zastaliśmy  nadaje się  dla prokuratora”.   

 Nikt nie zdecydował się na taki krok. Jednak od   tego   momentu  zaczęto  mówić  tylko  o   jednym rozwiązaniu – o  likwidacji  BOSTiR.  Osobiście burmistrz Siarkiewicz złożył do RM taki wniosek, motywując go koniecznością zmian w realizacji zadań własnych gminy w obszarze szeroko rozumianej kultury fizycznej. Jaki był faktyczny powód takiego stanowiska ? – okazało się niedługo, kiedy to z końcem czerwca 2004 roku zakład budżetowy przy ul. Sportowej przestał istnieć. Dokonano wówczas  kontroli kasy firmy pilnie strzeżonej przez radną Lang. Wyszło wtedy na jaw, że brakuje w niej ponad 200 tys. zł na uregulowanie wszelkiego rodzaju zobowiązań.     Swoistego    rodzaju    rekord   osiągnęła  główna       księgowa w odprowadzaniu składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Zalegała  za sześciu pracowników kwotą ok. 60 tys. zł, co przekładało się na półtoraroczny okres nie płacenia. Długi oczywiście wyrównano. Burmistrz „po cichu” desygnował 100 tys. zł dotacji ( w tym fundusze klubów wiejskich ), które należałyby się „ośrodkowi” w II półroczu 2004 roku. Drugą „setkę” dołożyła RM uchwałą zmiany budżetu. Jak wielka była zapaść finansowa bankruta ? – oddaje najlepiej porównanie wielkości rocznej dotacji z tego okresu – ok. 120 tys. zł, do sumy przywołanego powyżej manka w kasie BOSTiR.

W tym miejscu wróćmy do pomieszczenia głównej księgowej z sierpnia 2000 roku. Na środku biurka stał radosny obrazek Matki Bożej. Później interesanci tego pokoju widywali go w mniej eksponowanych punktach. Błąkał się  gdzieś w kącie, bądź leżała na nim sterta bezużytecznych papierów. Zabrakło dla niego miejsca, a w kasie zaczęło brakować funduszy.

 Kres „ośrodka” przyniósł radnej Lang zasłużone honory. Nikomu w głowie było pociągnąć główną księgową do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie – wraz z likwidacją firmy odeszła z półroczną odprawą na zasłużoną emeryturę. Podstawa jej naliczenia puchła przez lata pracy przy ul. Sportowej, niczym pączek smażony na oleju.

Przywołana z naszej lokalnej rzeczywistości kariera zawodowa radnej pokazuje, że przy samorządzie gminnym można  też znaleźć coś dla siebie. Nie są  to  na pewno tak dobrze wyściełane stołki jak w Warszawie, ale posiedzieć wygodnie da się. Nasuwa się jednak  przy tym dość retoryczne pytanie: czy należy rajcom kazać umartwiać się w swojej służebnej, społecznej posłudze? Przecież złożone przyrzeczenie wszelakiej pracy dla dobra mieszkańców całej gminy, to także przyrzeczenie działania na swój dobrobyt.

                                                                      mija
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka