25 – lecie Wiatraka
Barlineckie Świętojanki
W
czasie Dni Barlinka dzieje się dużo i każdy według uznania, czasu
czy gustu może wybierać sobie imprezy i wydarzenia interesujące go.
Osobiście nie wyobrażam sobie nieuczestniczenia w widowisku
sobótkowym, które jest coraz piękniejsze, bogatsze i bardziej
pomysłowe, zyskując coraz więcej publiczności i fanów. Publiczność
też się zmieniła. W tym roku byłam zachwycona reakcjami na to, co
działo się na miejskiej plaży. Pełna kultura.

Sięgam
pamięcią do początków... Jak i kiedy to się zaczęło? Nie pamiętam
roku, ale na pewno było to ponad dwadzieścia lat temu, a pomysł
narodził się po spektaklu Wiatraka „Drzewa”. BOK był jeszcze Klubem
Zakładowym „Bometu”, w którym na wieczorkach (i nie tylko)
przygrywał zespół „Mechbar” (skrót od zakładów mechanicznych i
Barlinka). Pomysł na sobótkę był chyba wspólny i spontaniczny. W
zespole byli świetni muzycy i wokaliści, a w „Wiatraku” aktorzy.
Mniej świetny był sprzęt, ale co tam, najważniejsze były chęci i
pomysły. Wszyscy się nawzajem dopingowali. Znalazły się teksty, do
których Janusz Sawicki skomponował przepiękne melodie. Głównymi
wokalistami byli Ela Chochołowska i Andrzej Grebasz. Śpiewali też
Janek Sawicki, Zbyszek Koroluk i wreszcie cały zespół ludzi, kto
tylko potrafił śpiewać. Tak powstały piękne pieśni, które do dziś
funkcjonują w naszej sobótce. To międzty innymi „O Łado, Kupało”, „Lipeńka”,
„Janie Zielony”. Niektóre nagrania trzeba było po latach powtórzyć
na nowszym sprzęcie (wtedy nagrywano na szpulach). Akustykiem od
zawsze był Bronek Chudzik. Ela Chudzik nie tylko pracowała nad
scenariuszem, ale też śpiewała i występowała.
Pierwszą sobótkę prowadził niezapomniany konferansjer i tekściarz
ś.p. Tolek (Jan) Kander. Potem były przerwy. Ostatecznie sobótka
odrodziła się jako „Barlineckie Świętojanki” trzynaście lat temu i
odtąd jest wystawiana przez „Wiatrak” w każdym roku, z coraz
piękniejszą muzyką, bogatszymi tekstami, choreografią, scenografią i
lepszym sprzętem, chociaż... ciągle słabym punktem są np. światła. W
tym roku skorzystano z oświetlenia, które przywieźli ze sobą goście
z Niemiec i pewnie było to widać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś i
nas będzie stać na lepszy sprzęt.Tegoroczne Świętojanki zauroczyły
publiczność, co okazywano reagując oklaskami w czasie spektaklu i
komentarzami po. Prawie dwugodzinne widowisko nie nudziło
publiczności w żadnym momencie i myślę, że gdyby trwało jeszcze
dłużej, nikt nie poszedłby do domu, mimo północy. Scenografia... co
tu dużo pisać... w tle odbijające się w wodzie światła ustawione na
pomostach, a na jeziorze łodzie z płonącymi pochodniami. Plaża
miejska była sceną, którą obserwowali widzowie z galerii i z plaży.
Pierwszą częścią widowiska była inscenizacja „Baśni o Królowej
Puszczy Barlineckiej”, której fabuła zaczyna się i kończy w noc
świętojańską. Na piasku plaży przygotowano najważniejsze
„przystanki” w pełnej przygód wędrówce królewny popuszczy. Była więc
chata Mądrej Baby, kadź w której czarownice warzyły piekielną zupę,
ognisko itp., itp. W baśniowych scenach brało udział mnóstwo
barwnych postaci, piękna muzyka idealnie dobrana do scen i tańce w
choreografii Marty Zmarzlik. Był taniec smoka z Jeziora
Barlineckiego, taniec rusałek, czarownic, kruka i inne. Po powrocie
królewny z wędrówki i koronacji na Królową Puszczy Barlineckiej,
rozpoczęto przyśpiewki i tańce sobótkowe wokół ogniska, z udziałem
królowej, radującej się ze swoim ludem, skrzatami i mieszkańcami
puszczy. Śpiewająco włączyli się do widowiska goście z Niemiec w
strojach i wreszcie nasz chór „Retro” pieśniami i przyśpiewkami
gromkim głosem pięknie zaznaczył swój udział. Wszystko razem wpisało
się w sobótkową całość, tworząc niepowtarzalny spektakl. Tuż przed
północą widowisko zakończyło się pokazem sztucznych ogni.
Dla
mnie to była uczta. Kto nie był, niech żałuje, bo nie da się opisać
tego wydarzenia. Publiczność, która chciała przyjść, nie ukrywała
usatysfakcjonowania, a nawet zachwytu.
I tak
kolejne świętojanki – następny paciorek zdobiący naszą barwną
tradycję nanizano na sznurek historii pięknych widowisk barlineckich.
Romana Kaszczyc
|