Nasz człowiek w Nowym Jorku

Byłych mieszkańców Barlinka można spotkać na różnych kontynentach i w różnych miastach, o czym przekonało się wielu z nas w czasie swoich podróży.

Dawni mieszkańcy też odwiedzają Barlinek i tęsknią za tym miastem swojego dzieciństwa, młodości i pierwszej pracy.

W upalne lato 2006 roku, na wakacje do Barlinka przyjechał p. Bogdan Różewicz. Nazwałam go „naszym człowiekiem” ponieważ tu chodził do szkoły, tu ma rodzinę, znajomych i przyjaciół i żywi wielki sentyment do Barlinka. Zamieszkał w nim wraz z rodzicami kiedy był 9. letnim chłopcem. Uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr1 i jest jej absolwentem. Potem był uczniem Technikum Mechanicznego przy ZSZ nr1 a po ukończeniu odbywał staż w Zakładzie Urządzeń Okrętowych „Bomet”. Później, kiedy rozbudowywały się Zakłady Odzieżowe „Koral” w Myśliborzu, tam znalazł swoje miejsce pracy.

W 1978r. wyjechał do Monachium, aby po  kilku latach, tj. w 1982 roku znaleźć się w Stanach Zjednoczonych, a dokładnie w Nowym Jorku, gdzie do dzisiaj mieszka i pracuje.

Jest obywatelem USA, ale również zachował obywatelstwo polskie. Pracuje w Związku Zawodowym Budowlanych, a z tęsknoty za Ojczyzną udziela się w różnych organizacjach polonijnych jak Kongres Polonii Amerykańskiej, w Związku Inżynierów i Techników Polskich (Polonia Technica), związkach śpiewaczych itp.

Od wielu lat śpiewa w chórze polonijnym im. Michała Kleofasa Ogińskiego, a obecnie sam jest prezesem chóru Hejnał, którego próby odbywają się raz w tygodniu w Polskim Domu Narodowym przy 261. Driggs Ave.

W czasie spotkania z p. Bogdanem w siedzibie Towarzystwa Miłośników Barlinka zapytałam:
-Jak znajduje Pan czas na to wszystko?

-Najważniejsza jest dobra organizacja i chęci. A tych mi nie brakuje.

-Z materiałów, które mi Pan pokazał widzę, że oprócz śpiewania działa Pan w kabarecie „Szopa”.

-Tak. Ale nie jestem artystą kabaretowym. Jestem ich impresario. Organizuję i załatwiam sprawy związane z występami.

-Doszły do mnie słuchy, że pisze Pan wiersze.

-Na razie do szuflady. Może kiedyś opublikuję. Jestem z natury romantykiem, bo chciałbym, aby moja pierwsza Ojczyzna była krainą szczęścia. W nich są moje przemyślenia na ten temat.

-Jak Pan widzi Barlinek po tylu latach nieobecności?

-Bardzo się zmienił. Wypiękniał. Zauważyłem, że tu się wiele dzieje dobrego, szczególnie w kulturze. Uczestniczyłem w Dniach Barlinka, obejrzałem przedstawienie plenerowe na plaży, słuchałem jak śpiewają chóry: „Halka”, „Retro” i „Barliniacy”. Bardzo mi się podobały występy.

-Wiem, że odwiedził Pan Muzeum Regionalne i podarował oryginalne szachy.

-Tak. Byłem w Muzeum i obiecałem, że jak wrócę do Nowego Jorku, postaram się odszukać grób Emanuela Laskera, na tamtejszym cmentarzu i przesłać zdjęcie.

-To piękne, że Pan o tym pomyślał. Proszę też pamiętać o nas i redakcji „Echa Barlinka”. Wszystko co ciekawe chętnie opublikujemy.

-Byłem też w Szkole Podst. Nr1. Rozmawiałem z p. Dyrektor i wpadłem na pomysł, aby spróbować nawiązać kontakt między szkołą im. Tadeusza Kościuszki w Brooklynie i barlinecką szkołą, która też nosi imię Tadeusza Kościuszki. Jeżeli mi się to uda to będę bardzo szczęśliwy.

-Życzę powodzenia. Myślę, że się uda, bo czuję, że bardzo Pan tego chce, a „chcieć to móc” – jak głosi francuskie przysłowie.

Z p. Bogdanem można by długo rozmawiać i tematów by nie zabrakło, ale tego dnia miał jeszcze spotkanie ze swoją dawną klasą VII b, więc się pożegnaliśmy. Od siebie dodam, że p. Bogdan Różewicz został naszym zamiejscowym członkiem Towarzystwa Miłośników Barlinka. Obiecał kontaktowanie się z nami przez Internet i pocztę.

Koleżanki i kolegów p. Bogdan z dawnej klasy VII b proszę o fotkę i notatkę ze spotkania na plaży. Zamieścimy w „Echu Barlinka”             

  Jadwiga Drwięga
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka