Co się wydarzyło na kościelnej wieży ?

 

Jakby niepostrzeżenie, ale jednak stało się!
 

W dniu 27 IV o godz. 14.00 ożył zegar na wieży kościoła pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Nie tylko, że zaczął znowu odmierzać czas naszym barlineckim sprawom, ale i wydzwaniać. Na godzinę i na wpół! Stało się tak za sprawą księdza dziekana Bronisława Losse, proboszcza parafii, który wspomożony przez grupę lokalnych przedsiębiorców pp. L.Hyżego, J.Matyję, N.Schultza, A. Szyszkę i A. Woźniaka doprowadził remont do szczęśliwego końca.

 


 

Dzięki temu szacowne około katedralne miejsce położone w sercu Barlinka nabrało znowu dystynkcji i ciepła, wystawiając dobrą cenzurkę gospodarzom. Bowiem nieruchome wskazówki milczącego zegara mogą być kojarzone z brakiem obywatelskiej wrażliwości zwanej niekiedy tumiwisizmem.


Naprawy dokonał właściciel renomowanej firmy zegarmistrzowskiej, absolwent Wydz. Mech. Precyzyjnej Politechniki Warszawskiej mgr inż. Marek Górski wraz z synem Bartkiem. Przybyli oni z Pruszkowa, gdzie od 1947 r. działają rodzinnie. To ich zasługą jest m.in. współudział w odtworzeniu zegara na wieży Zamku Warszawskiego w 1974 r., czy współcześnie – naprawa zegara figuralnego na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. / Na marginesie – położony w Moczkowie pensjonat „Pod Zegarem” zawdzięcza nazwę tym dwóm panom.../
 

Mucha z Gorzowa Wlkp. p. Arkadiusz Mroczkowski, wyposażony w sprzęt alpinistyczny „zjechał na linie ze szczytu kościelnej wieży, aby zawisnąć na wysokości cyferblatu. Musiał ulżyć wskazówkom, które wiatr i woda zapiekły na amen, zaś brak uchylnego okienka w tarczy uniemożliwił przeprowadzenie operacji z wnętrza wieży.
 

Zapytany o inne szczegóły techniczne inż. M. Górski opowiada:

 - w wieży znajdują się fragmenty mechanizmu starego zegara, który pierwotnie odmierzał czas, wybijał godzinę i kwadranse. Z konstrukcji można wnioskować, że pochodzi z przełomu XIX/XX w. Stoi po dziś dzień na pamiątkę, poważnie zdekompletowany, bez wielu ważnych części co uniemożliwia jego uruchomienie. Szkielet ma kształt prostopadłościanu o wym. ok. 82x120x180 cm, napędzany 3 obciążnikami na linach /po 1 obciążniku na chód, bicie godzin i kwadransów/. Nakręcany był raz na tydzień.
 

Zegar obecnie pracujący, należy do zdecydowanie nowszej generacji. Składa się z komputera sterującego mechanizmem wykonawczym, który porusza wskazówki na tarczy. uszkodzenia spowodowała przyroda: zapiekłe od wody osie kół zębatych parły naprzód, jednak zębatki nie wytrzymywały i uległy wykruszeniu. Największą trudnością techniczną było dorobienie 3 kół zębatych o średnicy 5 i 20 mm w reduktorze silnika. Zegarowi „przysłużyły” się też wyładowania atmosferyczne: uderzenia pioruna spowodowało spalenie elektromagnesu młota bijącego w dzwon. Flaga, mimo że biało - czerwona, wywieszana zbyt blisko, która przed laty wplatała się we wskazówki, też z pewnością nadwątliła żywotność trybików. Teraz według kościelnego zegara, można z pewnością regulować wszystkie inne czasomierze. Najbardziej precyzyjne uchwycenie czasu to pierwsze uderzenie dzwonu na godzinie. Różnicę 1 sek. na ... 300 000 lat gwarantują sygnały radiowe emitowane z europejskiej wzorcowni czasu we Frankfurcie n. Menem. Czas letni na zimowy i odwrotnie, przestawiany jest automatycznie.
 

Gwarancji na pracę zegara naprawca udzielił formalnie na dwa lata. Ale jak zapewnia inż. Górski zegar będzie chodził znacznie dłuzej.

- Ile? – naciskam

- Aż do śmierci – pada enigmatyczna odpowiedź.

 

P.S. Czy resztek mechanizmu starego zegara nie należałoby przenieść do naszego Muzeum? Jest to „kawałek” starego Barlinka.

 
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka