Wykorzystać moment
„Dziecko niepełnosprawne. Wykorzystać
moment kiedy jest gotowe”.
Narodziny niepełnosprawnego dziecka
zawsze związane są z przerażeniem rodziców i naturalne, a wręcz
nieodzowne jest bronienie się przed bezpośrednim przyjęciem tego
faktu, który w różnym stopniu ale zawsze nieodwracalnie nakłada
obowiązek poszukiwania prób radzenia sobie z problemem.
Może nie jest tak jak powiedział lekarz? Czy z tego wyrośnie? Czy
damy sobie radę? Te i inne pytania, poszukiwanie istotnych wskazówek
w informacyjnym szumie, koszmar porównań ze zdrowymi rówieśnikami,
konsultacje ze specjalistami, trud godzenia się z diagnozą i
prorokowanie na przyszłość, zaprzeczanie diagnozie, zmaganie się z
nią i trud przyjęcia nazw: „zespół Downa”, „mózgowe porażenie
dziecięce”, „autyzm”, które naukowcom przynoszą sławę, a rodzicom
niewyobrażalny ciężar.
Na nowo trzeba pytać jak przebudować swoje wartości, rodzinne plany,
karierę zawodową, relacje partnerskie. Jeszcze to najgorsze pytanie,
bo bez odpowiedzi- Czemu my? Naturalne jest tu i na miejscu poczucie
utraty, żałoby, z którą w jakiś sposób (indywidualny tj.
sobie właściwy) muszą sobie rodzice radzić i musi sobie radzić
rodzeństwo. Wbrew pozorom niekoniecznie wymagają specjalistycznej
pomocy, po to żeby szybciej i łatwiej- musza dorosnąć, oswoić się,
tak jak my wszyscy oswajamy się z każdą trudną sytuacją.
Nie ma jedynego uniwersalnego modelu, który wszystkim pomoże, tak
jak nie ma jedynej najlepszej, cudownej metody pomocy ich dziecku.
To rodzic, nie terapeuta przebywa z dzieckiem na co dzień, 24
godziny, niedziele i święta. To on stanowi najistotniejsze źródło
informacji o dziecku, a zwłaszcza tych najważniejszych: Co je
cieszy? Czego nie lubi? Trudno to przyjąć, ale terapeuta,
specjalista często jest intruzem wchodzącym w świat, o którym czytał
ale realnie nie ma zielonego pojęcia. Zbyt często dajemy wskazówki
jak postępować z dzieckiem, zapominając o tym co najistotniejsze-
Jak pani, pan odpoczywa? Kiedy byliście ostatnio Państwo zaszaleć
(bez dzieci)? – to wbrew pozorom najtrudniejsze z pytań.
To jedna ze stron niepełnosprawności dziecka pt. „Trud rodziców”.
Drugą z tych stron jest
proces rehabilitacji ich pociechy ( to celowe pojęcie-
dziecko niepełnosprawne to często nie wyrok, ale także poczucie
szczęścia, satysfakcji i przełamywania barier, które na początku
drogi wydają się nieosiągalne).
Im wcześniej podejmiemy ten trud tym
lepszych efektów możemy się spodziewać. My dorośli bardzo często
patrzymy na dziecko z własnej perspektywy czasu i doświadczeń.
Zapominamy jednak, że dla nas- trzydziesto, czterdziesto- latków rok
czasu to ułamek życia, jeżeli natomiast spojrzymy z perspektywy
dwulatka jest to połowa jego życia, a więc doświadczeń,
umiejętności, zaradności. Dlatego tak istotna jest wczesna
stymulacja rozwoju dziecka, a w szczególności dotkniętego
niepełnosprawnością. Im wcześniej podejmiemy tę pracę tym lepszych
efektów możemy się spodziewać (nie istnieje coś takiego jak
„jeszcze za wcześnie”).
Kluczowymi latami dla zdobycia
najcenniejszych umiejętności jest pierwsze 6 lat życia (nie oznacza
to, że praca podjęta w tym czasie gwarantuje wyrównanie braków, ale
stwarza większą perspektywę). W określonym wieku dysponujemy
największym poziomem gotowości do uczenia się słuchania, mowy,
nawiązywania kontaktów i innych ważnych w późniejszym życiu
sprawności, a zatem opóźnianie rozpoczęcia tych działań zdecydowanie
utrudnia, opóźnia, a niejednokrotnie uniemożliwia naukę określonych
umiejętności. Każde z dzieci ma też swój indywidualny temperament i
charakter co jest również istotne gdyż wcześnie objęte terapią
szybciej otrzyma adekwatną diagnozę, co pozwoli na ułożenie i
ciągłe, zależne od potrzeb modyfikowanie programu jego stymulacji
(nie ma uniwersalnego sposobu pracy np. z
dzieckiem autystycznym lub z zespołem Downa, korzysta się z wielu
metod dostosowanych do potrzeb i możliwości dziecka, ponieważ różny
u dzieci z tym samym zaburzeniem rozwoju może być poziom sprawności
intelektualnej, ruchowej itp.)
W całym tym procesie
istotna jest rola wspomnianej wyżej wiedzy i sytuacji rodziny. Stąd
też tyle słów na ich temat i tego czy potrafią i dają sobie prawo do
odpoczynku. Od tego zależy ile ciężaru mogą na siebie przyjąć tak by
rehabilitując dziecko nie zgubili po drodze siebie, własnych
potrzeb, przyjemności, zainteresowania sobą, partnerem i rodzeństwem
chorego dziecka. Ideały są absurdem, ale warto zawalczyć choćby o to
co jest w naszych możliwościach.
Jerzy Drobotko
pedagog- terapeuta
|