Przewodniczącemu postawiono zarzut skłócania Rady i działania na
szkodę gminy!
„POWINIEN SIĘ PAN PODAĆ
DO DYMISJI!”
Podczas XLIII Sesji Rady
Miejskiej w Barlinku burmistrz MiG – Zygmunt Siarkiewicz
zarzucił przewodniczącemu Rady Miejskiej – Mieczysławowi
Adryjanowskiemu działanie na szkodę gminy oraz celowe
wprowadzenie w błąd Rady. Zarzuty te są wynikiem próby wycofania
dwóch projektów uchwał dotyczących zmian budżetu oraz informacji z
wykonania budżetu za I półrocze z porządku obrad XLI sesji Rady
Miejskiej przez M. Adryjanowskiego.
Przewodniczący wówczas poinformował Radę o wykonanym telefonie do
Wydziału Prawnego Urzędu Wojewódzkiego z prośbą o zajęcie stanowiska
w sprawie dopuszczenia pod obrady sesji w/w projektów. Powodem próby
ich wycofania było wprowadzenie brakującej kwoty do zmian w
budżecie, o której mowa była w piśmie 9 radnych adresowanym do RIO
/opublikowaliśmy je w lipcowym (16/...) numerze EB – str. ..../.
Według przewodniczącego odpowiedź jaką uzyskał przez telefon od
radczyni Urzędu Wojewódzkiego Wydziału Prawnego była jednoznaczna:
„Sugerujemy wycofanie tych dwóch punktów z obrad sesji i po
wypowiedzeniu się odpowiednich instytucji w tej materii dopiero
będziecie Państwo mogli zająć stanowiska.” Adryjanowski apelował
wówczas o rozwagę Rady mówiąc, iż istnieje podejrzenie popełnienia
poważnego przestępstwa, jeżeli chodzi o gospodarkę finansową Gminy.
Projektów wówczas nie wycofano, a zaważył o tym tylko jeden głos.
Zadrę za ten postępek nosił jednak przez dwie kolejne sesje
burmistrz miasta, który był bardzo zaskoczony wystąpieniem
przewodniczącego i potraktował je jak nóż w plecy. Stwierdził, iż
gdyby Rada przyjęła wówczas ten wniosek to do dzisiaj nie byłoby
decyzji w sprawie dwóch ważnych inwestycji. – Śmiem twierdzić, że
radni zostali wprowadzeni w błąd, przynajmniej ci, którzy poparli
wniosek pana przewodniczącego – mówił z rozgoryczeniem
burmistrz. Skierował on pismo do Biura Prawnego Wojewody z
zapytaniem czy miała miejsce sytuacja „doradztwa” w sprawie
poruszanej przez przewodniczącego. Według informacji zwrotnej
uzyskanej przez Z. Siarkiewicza „owa sytuacja nie miała miejsca,
a żądanie burmistrza miasta i gminy o jej potwierdzenie jest
bezprzedmiotowe. Wskazuje jedynie na brak kompetencji organów gminy,
jej pracowników, którzy zainicjowane przez siebie rozmowy
telefoniczne, w jakiejkolwiek sprawie bezpodstawnie traktują jako
stanowisko wiążące w sprawie (…)” Po przeczytaniu kawałka
sentencji burmistrz dodał: – Gdybym ja był na miejscu
przewodniczącego to bym się podał do dymisji! Jaki jest interes
gminy w takim zachowaniu. Kolejny raz, angażując instytucje
zewnętrzne, ośmieszamy Gminę Barlinek. Otrzymać takie pouczenie, dla
mnie to jest policzek. Bo tutaj nie pisze się Przewodniczący, Rada,
tu się pisze organy gminy. Pan się powinien do tego ustosunkować i
wszystkich przeprosić – atakował z mównicy Z. Siarkiewicz.
Z
zarzutami oraz z opinią uzyskaną przez burmistrza nie zgodził się
przewodniczący Rady twierdząc, iż rozmowa telefoniczna miała miejsce
i potwierdziła ją wówczas sama radczyni prawna, która również tego
dnia rozmawiała z panią z Wydziału Prawnego. – Nikogo nie
oszukiwałem. Natomiast pan burmistrz posunął się tak daleko, że
zaczyna sprawdzać, czy zasięgam konsultacji Wydziału Prawnego. Tak,
proszę pana zasięgam i będę zasięgał w przypadkach, gdy są różnice
bądź niedomówienia prawne – odpowiadał M. Adryjanowski.
Przewodniczący dodał również, iż po ostatnich protokołach
Regionalnej Izby Obrachunkowej, to burmistrz powinien się podać do
dymisji i to bardzo szybko! Powodem ma być według niego otrzymane
pismo z Regionalnej Izby Obrachunkowej, mówiące o wszczęciu
czynności prawnych mających na celu ustalenie przekroczenia
dyscypliny finansowej (Urząd Miasta i Gminy odwołał się od tych
protokołów). – Staram się prowadzić Radę w sposób bardzo
prawidłowy. I będę konsultował się zawsze z Wydziałem Prawnym –
ripostował przewodniczący.
W kłótnię wtrącił się radny
Mieczysław Szczyglewski twierdząc, iż przewodniczący Rady nie ma
poczucia odpowiedzialności. – Wszyscy są winni, tylko ten
jeden człowiek jest nieskazitelnie czysty – zarzucał. – Jeśli
pan przewodniczący ma tak słabą wiedzę i takie słabe doświadczenie w
kierowaniu Radą, to proponuję, to co zaproponował pan burmistrz,
podać się do dymisji! Pan od samego początku skłóca tą Radę. Od
pierwszej sesji ta Rada jest skłócona. Nie możemy nigdy kroku
uczynić do przodu. Ciągłe kłótnie, ciągle jakieś spory, takim
właśnie zachowaniem. Bo ciągle pan podrzuci jakiś temat, który
powoduje niesnaski, nieporozumienia. Dzisiaj mamy typowy przykład.
Burmistrz postąpił zgodnie z prawem zwracając się do Wojewody o
wyjaśnienie. I pan powinien z tego wyciągać wnioski. Jeśli będzie
tak nadal, to wcześniej, czy później, przekona się pan, że cała Rada
będzie zmuszona wystąpić z propozycją, żeby pana z tego stanowiska
odwołać. Nie pozwolimy się wodzić za nos – groził rozsierdzony
radny Szczyglewski.
Przewodniczący odpowiedział
kontratakiem twierdząc, iż słowa te są nieprawdą, a sesje prowadzi
bardzo wnikliwie i porządnie. – Za kilka sesji sprawa się
wyjaśni, dlaczego jest atak na moją osobę. To wy tutaj próbujecie
zrobić wszystko przeciwko tej Radzie. Ta Rada pracuje bardzo dobrze
i ma efekty. O tym wiecie. Niestety nie możecie się z tym pogodzić.
I proszę mi nie zarzucić kłamstwa, ani nic nie sugerować. Do dymisji
to możecie się państwo podać wy, składając rezygnację z mandatu
radnego – sugerował radnym lewicy M. Adryjanowski.
Rodzi się w całej tej sytuacji
pytanie, gdzie tu jest interes gminy i kiedy zaczyna i kończy się
prywata? Oczywiście jest jeszcze sprawa opinii o radzie i radnych w
społeczeństwie, ale skoro się drzewo rąbie, to i wióry muszą lecieć
– mówi przysłowie, więc cały ten incydent właśnie tak skwitujmy.
M. Przyborowska
|