Przedstawiamy Pogonistów (10)
 

Prezentujemy piłkarzy Pogoni Barlinek. W tym numerze przedstawiamy 23-letniego Mariusza Guraja, który pod koniec czerwca udanie reprezentował region szczeciński podczas turnieju REGIONS CUP UEFA 2005. Zapis rozmowy poniżej.

 

Wierzę w awans do trzeciej ligi…

 

Jak wyglądały Twoje początki przygody z piłką? Masz w rodzinie piłkarskie korzenie?

Mariusz Guraj: W mojej rodzinie nikt wcześniej nie grał w piłkę. Zacząłem grać, gdy miałem dziesięć lat. Występowałem wtedy w Polonii Słubice. Pierwszym moim trenerem był Jerzy Grabowski. W Barlinku ukończyłem szkołę średnią i wtedy grałem w Pogoni. Poźniej byłem zawodnikiem Kłosa Pełczyce, gdzie trenerem był Leszek Wieczorek. Po dwóch latach, gdy trenował już Pogoń, ściągnął mnie do Barlinka.

 


 

Znasz więc trenera Wieczorka już dłuższy czas. Jakie ma on słabe i mocne strony?

- Dla mnie jest to bardzo dobry trener. I trudno mi wskazać jego słabe strony.
 

Poprzedni sezon był dla Ciebie nienajlepszy. Po bardzo dobrej grze w rundzie jesiennej przyszła słaba w Twoim wykonaniu runda wiosenna. Jaka był tego przyczyna?

- Do tej pory nie znam przyczyn. Nie wiem co się stało. Mimo, iż strzeliłem w ubiegłym sezonie dwanaście bramek nie jestem zadowolony ze swojej gry. Swoje przygotowania do nowego sezonu oceniam pozytywnie i mam nadzieję, że po zakończeniu sezonu będę również zadowolony.
 

Ile bramek strzelisz w obecnym sezonie?

- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Chciałbym, aby drużyna grała jak najlepiej. A ile sam strzelę bramek, zależy to od tego ile zespół wypracuje dla mnie sytuacji strzeleckich (śmiech).
 

Grając na której pozycji czujesz się najpewniej. I z kim najlepiej na boisku się rozumiesz?

- Czuje się dobrze, o ile tylko występuję w podstawowym składzie (śmiech). A najlepiej gra mi się z Przemkiem Kochanem, Krzyśkiem Milewiczem, Jarkiem Świderskim, Maćkiem Kawalcem i Tomkiem Ruminkiewiczem.
 

Słabo rozpoczęliście nowy sezon. Po trzech spotkaniach zespół zdobył trzy punkty i zajmuje w tabeli czternaste miejsce…

- Trudno mi to wyjaśnić. Atmosfera w drużynie jest od samego początku przecież bardzo dobra. Bardzo chcieliśmy wygrać pierwsze mecze, a już na pewno mecz z Osadnikiem. Może za bardzo chcieliśmy. Na razie brakuje nam przede wszystkim szczęścia i skuteczności. Zespół mamy dobry. W następnych spotkaniach powinno być coraz lepiej.
 

Jak spędzasz czas poza treningami i meczami Pogoni? Z kim z drużyny utrzymujesz najlepszy kontakt?

 - Najchętniej czas wolny spędzam z córeczką Jesiccą i dziewczyną Pauliną. Na co dzień pracuję w firmie u Pana Bartosiewicza. A najlepszy kontakt z zawodnikami Pogoni mam z Tomkiem Zwolińskim, Tomkiem Michałowiczem, Kamilem Zdunowskim, Przemkiem Kochanem i Maćkiem Kawalcem.
 

Jak oceniasz szanse Pogoni na wywalczenie awansu do trzeciej ligi a także coraz głośniejszy doping barlineckich kibiców?

- Bardzo chcielibyśmy wywalczyć awans do trzeciej ligi. Jeszcze będziemy grali z najgroźniejszymi rywalami. Wierzę, że ostatecznie to my wywalczymy ten awans. A doping naszych kibiców jest coraz lepszy. Oby tak było dalej. Chciałbym, aby nasi kibice byli z nami nie tylko, gdy wygrywamy, ale także wtedy, kiedy przydarzają nam się porażki.
 

Najważniejsze dla mnie są zwycięstwa…

Kiedy zacząłeś grać w piłkę i czym zajmujesz się poza grą w Pogoni?

Marcin Boniecki: Kiedy zaczynałem grać w piłkę miałem dziesięć lat. Grałem w drużynie trampkarzy młodszych, której trenerem był Jerzy Patynowski. Przez pół roku, kiedy w Barlinku grali jeszcze Sławomir Król i Paweł Sobota występowałem w Kłosie Pełczyce, z którym wywalczyłem awans do IV ligi. Czas wolny od gry spędzam z żoną. Prowadzę także własną działalność związaną z pośrednictwem finansowym.

Po zakończeniu ubiegłego sezonu i po spotkaniach sparingowych przed sezonem, można było przypuszczać, że będziesz miał podstawowe miejsce w bramce Pogoni, tymczasem zagrałeś w dwóch z pięciu pierwszych meczy sezonu…

- Nie dlatego, że grałem słabo. Ułatwił zadanie trenerowi wprowadzony wymóg ZZPN-u o grze w podstawowym składzie w jednej drużynie dwóch młodzieżowców. Wariant z jednym młodzieżowcem w polu i jednym na bramce sprawdza się, dlatego obecnie gra Tomek Michałowicz. Między nami jest zdrowa rywalizacja. Obecnie gra lepszy. Dla mnie najważniejsze jest to, aby drużyna zwyciężała.

Początek sezonu nie był jednak wymarzony. Czego obecnie brakuje najbardziej, aby Pogoń grała lepiej?

- Rzeczywiście początek sezonu mógł być lepszy. Gra nie była najgorsza, ale trudno wygrywać mecze, w których nie wykorzystuje się stuprocentowych okazji do zdobycia goli i popełnia proste błędy w obronie, tak jak np. w meczu z Odrą Chojna. Aby wyniki były jeszcze lepsze potrzebne jest skoncentrowanie i większa mobilizacja.

Jak spędzasz wolny czas? Z którymi zawodnikami z zespołu najlepiej dogadujesz się poza boiskiem?

- W czasie wolnym obecnie… remontuję dom (śmiech). Przede wszystkim lubię wędkowanie i spacery. Spośród wszystkich zawodników najlepiej dogaduję się z Tomkiem Michałowiczem, Tomkiem Milczarkiem, Maćkiem Kawalcem i Pawłem Magrytą.

Czego należy Tobie życzyć i co chciałbyś przekazać barlineckim kibicom?

- Życzyć można przede wszystkim zdrowia, gdyż odnowiła mi się kontuzja kolana i obecnie troszkę pobolewa. Kibicom dziękuję za doping, gdyż brakowało go na naszym stadionie. Życzyć sobie można również tego, aby dalej na trybunach była tak dobra atmosfera. Mogę zapewnić, że my gramy przede wszystkim dla kibiców.

Rozmawiał Paweł Barabasz

(Rozmowa przeprowadzona 19 sierpnia br.)
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka