XIII Barlineckie Lato Teatralne
ROZPOCZĘCIE
Pierwszy dzień to czas powitań
przyjeżdżających teatrów, zakwaterowania, spraw organizacyjnych i
nieoficjalnego otwarcia połączonego z wieczornym spektaklem. W tym
roku był to autorski monodram Marty Papis, odważny i bardzo
osobisty, zatytułowany ”Idiotka-idealistka” Widzów było sporo, bo
Marta dorobiła się w Barlinku wielu przyjaciół, a nawet fanów.

Oficjalne otwarcie BLT odbyło się 16
sierpnia na Rynku. To (jak w każdym roku) barwne widowisko
poprzedzone przemarszem komediantów. Korowód przebierańców przy
dźwiękach orkiestry wyruszył z „Panoramy” do rynku czyniąc wiele
hałasu i zamieszania, obwieszczając otwarcie BLT i zapraszając do
udziału. Na czele szły dostojne anioły otaczając platformę z Królową
Puszczy Barlineckiej i skrzatami, dalej strachy i mnóstwo
przedziwnych postaci, w które wcielili się aktorzy przybyłych
teatrów. Nie zabrakło oczywiście wielkiego wiatraka, bo ten w każdym
roku odgrywa ważną rolę przewietrzania skrzydłami uczestników BLT.
Kiedy już Królowa zasiadła na tronie, witano oficjalnie gości,
komediantów i publiczność. Wśród przybyłych dostojnych gości witano
Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego Zygmunta Meyera ze
„świtą” i władze miasta, a po wszystkich oficjalnych prezentacjach i
przemowach rozpoczął się spektakl o porwaniu i odzyskaniu weny,
którą zabawiały się niesforne wróble, a odzyskały strachy. Wojna
wróbli i strachów kończy się międzynarodową zgodą. W akcję włączył
się marszałek, pomagając ratować wenę i odstraszyć feralną
trzynastkę. Dał się też dobrowolnie przewietrzyć skrzydłami
wiatraka.
Po spektaklu tradycyjny polonez porwał
wszystkich do tańca. I tak strach z marszałkiem, burmistrz z
królową, anioły ze strachami, strachy z wróblami i publiczność –
ruszyli w tan.
TEATRY I SPEKTAKLE
Amatorskich teatrów młodzieżowych
przyjechało siedem z różnych miast Polski. Każdy z mich przygotował
conajmniej jeden spektakl. To teatry poszukujące form wyrazu, coraz
ciekawsze i doskonalsze. Gdyby przyszło ocenić spektakle, nie wiem
czy byłoby to możliwe, były bowiem nieporównywalne w formie i
treści, a każdy na swój sposób ciekawy. Jak dobrze, że nikt tu nie
wpadł na pomysł festiwalu czy konkursu. Były to po prostu
prezentacje ciekawe i wolne od obciążeń rywalizacji. Nazwiska
instruktorów, reżyserów i wykonawców niewiele czytelnikom powiedzą,
bo to nie profesjonaliści ani popularne gwiazdy. Wymieniając teatry
i spektakle nadmienię jednak, że wiele z nich zdobywało prestiżowe
nagrody na festiwalach i przeglądach ogólnopolskich. I tak Teatr z
Nazwą z Rybnika zaprezentował „ Nudę”. Z Gryfina przyjechały dwa
teatry: Teatr UHURU JR zaprezentował „Problem” i Mam to gdzieś”, a
Teatr 6 i pół „Gazy mniej szlachetne”. Grupa teatralna chwila z
nowej Soli przedstawiła „ Uwaga – orgazm” i „Koncert piekieł”. Teatr
PARRA z Ustrzyk „Twarze wolności, a nasz „Wiatrak” „chodźcie do mnie
Orfeusze” i „Aniołowy sen”. Pojawiła się jeszcze jedna forma
teatralna, jakiej dotąd nie mieliśmy okazji oglądać, a która
pozostawia wielkie wrażenie. To teatr ciała – taniec butoh. Sylwia
Hanff – reżyser, choreograf, scenarzystka z Teatru Limen z Warszawy
zaprezentowała awangardową formę teatru tańca współczesnego, która
narodziła się w Japonii, w spektaklu „Puste miejsce albo sny
oceanu”.

Inspiracją seansu były obrazy Z. Beksińskiego, można więc wyobrazić
sobie klimat spektaklu. Wspomnę jeszcze, że Sylwia Hanff jest mgr
filozofii, tancerką butoh, tancerką – mimem, instruktorką
improwizacji tańca i symboliki ciała, choreoterapeutką. Współpracuje
z najbardziej renomowanymi teatrami w Warszawie, a także z teatrami
ulicznymi i pantomimy. Tańca butoh uczyła się u największych
mistrzów. To profesjonalistka i perfekcjonistka.
MISTRZOWIE
Andrzej Grabowski pokazał się w Barlinku
odmieniony – z ogoloną głową i wąsami. Przy pełniutkiej Sali
zaprezentował swój spektakl kabaretowy „Grabowski –show”. Na drugi
dzień miało się odbyć spotkanie w klubie Maxi-Music z Iwoną Bielską,
Janem Peszkiem oraz z Mikołajem i Andrzejem Grabowskimi ale jakaś
pilna wiadomość wezwała ich w tym dniu do Warszawy. Pozostał Mikołaj
Grabowski, który w imieniu wszystkich stawił się na spotkanie
trwające niemal do północy. Mówił dużo i ciekawie, bo lubi i potrafi
opowiadać. Można by go słuchać do rana, gdyby nie perspektywa
następnego, pracowitego dnia. Andrzej Grabowski i Jan Peszek
kursowali w tym czasie na trasie Barlinek-Warszawa, Warszawa –
Kraków – Barlinek, aby zdążyć na spektakl w następnym dniu BLT. I
tak mogliśmy ich oglądać w sztuce specjalnie dla tej trójki
napisanej przez Bogusława Szafera „ Scenariusz dla trzech aktorów”.
Tak zagrać spektakl, który jest właściwie o niczym, mogli tylko
mistrzowie. To majstersztyk aktorski, w którym wszyscy się bawią, a
aktorzy wykorzystują w nim wiele własnych pomysłów i improwizacje,
dzięki czemu spektakle są niepowtarzalne. Na co dzień ci trzej
aktorzy są przyjaciółmi, którzy doskonale się znają i rozumieją, co
da się zauważyć w spektaklu.

Po przedstawieniu długie owacje, kwiaty,
pamiątki i podpisanie liści ceramicznych do zawieszenia na drzewie
„Drzewie sław” w naszym muzeum. Wcześniej zapewne użyczyli swoich
stóp do odlewów, które zostaną zamontowane w rynkowym bruku obok
ławeczek gwiazd z tabliczkami.
WARSZTATY
Rzemiosło aktorskie przybliżał i
szlifował z młodzieżą prowadząc warsztaty Mikołaj Grabowski –
reżyser, dyrektor Teatru Starego w Krakowie.
Katarzyna Dyjak – Michalska – aktorka z
Łodzi, którą znamy z poprzednich BLT przygotowywała widowisko
finałowe, które oglądaliśmy w Rynku. Tytuł „Dobre słowa” i
scenariusz powstawał w trakcie przygotowań, gdzie młodzież włącza
swoje pomysły i zawsze ma coś do wniesienia.
Nowością były warsztaty tai chi.
Prowadził je Antoni Żaczek z Rybnika, człowiek o tak azjatyckiej
urodzie, że w pierwszym dniu nie podeszłam do niego sadząc, że może
nie mówić po polsku. Okazał się bardzo sympatycznym, emanującym
ciepłem i spokojem Polakiem, który studiując we Wrocławiu (Studium
Edukacji Ekologicznej) zetknął się z tai chi i zafascynowany
zgłębianiem siebie przez ruch, uprawia tę sztukę. Jest jej
instruktorem i pasjonatem, bo jak mówi „tai chi szlifuje ciało i
duszę”.
Dla młodzieży z międzynarodowego Obozu
Wolontariackiego warsztaty choreoterapii prowadziła Sylwia Hanff z
Warszawy, co zaowocowało pokazem na Rynku.

ZAKOŃCZENIE
Widowisko na rynku przygotowane przez
uczestników i aktorów według pomysłu i w reżyserii Katarzyny Dyjak –
Michalskiej tym razem odnosiło się do problemów współczesnego
świata, drapieżnej strony życia, agresji, krzywdy, zła. To ostre
scenki bez słów, przy dobrze dobranej, wymownej muzyce, barwnych
kostiumach. Aktorzy nie musieli wypowiadać słów, były oczywiste.
Przeciwwagą był chór aniołów, pokrzywdzone dzieci, symboliczne
spłukanie sceny i na koniec rozdawane karteczki z dobrymi słowami
(jak miłość, rodzina, lojalność, przyjaźń, pokój…) o których
powinniśmy pamiętać, a może częściej wprowadzać w życie.
Rozbrajająca była kilkuletnia Zuzia, która tak się wczuła w rolę, że
naprawdę płakała, wzruszając widzów. Ponoć jej prawdziwe łzy nawet
na próbach tak rozczulały aktorów, że trudno im było grać brutali
czy gangsterów. Spektakl pomyślany był dla całej młodzieży biorącej
udział w BLT, a więc i tej z Międzynarodowego Obozu Wolontariackiego
i nie mówiącej po polsku.
To nie trudno zauważyć, bo różnią się
urodą, karnacją, a nawet sposobem bycia. W spektaklu jednoczą się i
rozumieją i to jest jedna z piękniejszych idei tych działań.
XIII Barlineckie Lato Teatralne
zakończyło się tradycyjnym wspólnym polonezem na Rynku, „sesją”
fotograficzną uczestników i koncertem zespołu z Poznania. Wcale nie
było pechowe.

RÓŻNE
* Mikołaj Grabowski objął Barlineckie
Lato Teatralne honorowym patronatem, tak więc mamy obok od lat
patronującego BLT Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego od
teraz też reżysera, aktora, dyrektora teatru.
* Pogoda dopisała, frekwencja mniej.
Zainteresowanie mieszkańców spektaklami teatrów alternatywnych
mniejsze niż w roku ubiegłym, właściwie nikłe. W rozmowach narzekali
na brak reklamy i informacji. Przed BLT nie znaleźli programu ani w
Internecie, ani w gazecie. Nie widzieli też plakatów. Stali bywalcy
wiedzą, że program można dostać w „Smoczykówce” i CIT, ale na
przykład turyści a nawet wielu mieszkańców nie dotarło do
informacji. Radni i nauczyciele nie interesują się wydarzeniami
kulturalnymi (wiernych nauczycieli naliczyłam dwoje). Mieszkańców
interesują tylko „gwiazdy”. Są jednak tacy, którzy od lat
przyjeżdżają z drugiego końca Polski, by obejrzeć spektakle BLT.
Obecni nie żałowali, a odbiór był fantastyczny. Pełna kultura.
* „Kuraka” w tym roku redagowali: Ula
Filipińska, Ania Michałem zwana Doktor Anią, Dorota Borowska – ksywa
Zebra, Karina Jermak, Marek Zadłużny, Asia Kucyk. Kolportował jak
zawsze Motyl.
* Młodzież tak się rozkręciła, że
zainscenizowała nieplanowane happeningi. Workcamp przygotował
dodatkowo w rynku pod kierunkiem Sylwii Hanff – instruktorki
warsztatów choreoterapii. „Dancing Colour” a PARRA odjeżdżając w
Bieszczady zaimprowizowała pożegnalny happening.
* W czasie warsztatów „ Wiatraki”
nauczyły się grać na bonkosach, które gdyby były w ich posiadaniu,
ubarwiłyby występy i pomogły w próbach. Marzy im się posiadanie
chociaż dwóch, trzech takich bębnów. Jeden bonkos kosztuje ok. 200
złotych. W przyszłym roku Teatr Poezji „Wiatrak” obchodzić będzie
25-lecie pracy. Gdyby znalazł się ktoś, może jakaś firma, która
byłaby w stanie zrobić prezent „ Wiatrakom” na srebrny jubileusz
wszyscy byliby zachwyceni.
* Nad całością niełatwą do ogarnięcia
czuwała niezmordowana (a może zmordowana) Ela Chudzik przy
współczuwaniu „Wiatraków”, pracowników BOK i wolontariuszy.
I tak przebrnęliśmy przez
trzynastkę. Aktorzy ponoć należą do ludzi najbardziej przesądnych,
ale też jak widać mają swoje sposoby na zaklinanie pecha.
Romana Kaszczyc
|