Za a nawet przeciw

Dam się skorumpować

Idę, kołnierz palta podniosłem, żeby mnie nie poznali, na nosie lotnicze okulary z jakiejś komedii mi wiszą, a tu nieznany obywatel mnie trąca po nazwisku. Pan Słomka? – pyta i mówi bez wstępu, że on mnie chce skorumpować. Matko Boska! Za ile, pytam się odruchowo, bo jeśli mnie rozpoznał, to trzeba brnąć. Ho, ho! – on na to. Że całą furę kapusty proponuje dać mi, niech bym wziął ino. Aż klęknął przede mną. Boże Święty, odpowiadam, a ile się za to dostaje? Na co on, że dwa lata w zawieszeniu na siedem. Dwa w zawieszeniu na siedem? – pytam dla pewności, żeby nie wyszło, że trzy bez zawieszenia. Walnął się w pierś, aż zadudniło.

Mieszkańcy, którzy szli tam i z powrotem, poczęli się rozglądać podejrzliwie, co tak dudni, że i ratuszem zatrzęsło leciutko, bo na szczęście za ciężki, żeby nim bardziej ruszyło, i mówi, że dwa w zawieszeniu na siedem, mur, nie ma gadania. Jest gwarancja. No dobrze, ale za ile? – brnę w to ohydnie korzystne przestępstwo. On na to, że tak coś circa z pół miliona i pyta, czy by mi tyle wystarczyło. Ja że pewnie, Boże Drogi, za pół miliona dam się skorumpować, a nawet dopłacę dobrym słowem w rodzaju: Bóg zapłać, dobroczyńco ty mój, tylko napomknij mi jeszcze, co ja mam za to zrobić, bo za darmo nikt tyle nie daje. I wpadłem. Zamiast mi kulturalnie odpowiedzieć, poinstruować o szczegółach, co gdzie załatwić albo nie załatwić, z butonierki wyciąga kajdanki, zapina je na moich nadgarstkach i mówi: Idziemy na komisariat. Za co? – pytam się rezolutnie. Każdy by się zapytał, nawet jak by jeszcze nie wziął, tylko obiecał, że weźmie. Odpowiada, że za korupcję.

Na co ja, że jeszcze nie wziąłem i już mam iść na pogawędkę z komendantem Korucem? Na co on na kolana przede mną i mówi, że w gminie, a nawet w powiecie w ostatnich latach nie było ani jednej korupcji. Organa prokuratorskie i policjanci w chronicznej frustracji. Rwą włosy z głów, jeśli który nie łysy. Wszyscy radni i urzędnicy ratusza wezwani zostali na szkolenie do „Panoramy”. Wykrywalność korupcji zerowa. Ani jednej korupcji. Nic. Korupcyjne pustkowie. Nikt nie bierze. Nikt nie daje. On mnie gotów po rękach całować z wdzięczności, że ja się zgodziłem. Ale niewygodnie mnie całować po rękach, jak mi się założyło obrączki. Idę i myślę. A może to dobrze? Przyczynię się do wykrywalności i następne szkolenia dla radnych i urzędników oprze się na niezbitych dowodach? Co mi tam, idę na całość. Niech społeczeństwo się dowie, że organa nareszcie coś konkretnego wykryły.

Słomka
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka