Reportaż z „pola walki”
Dzień z „Wisienką”
Nalewka „Wiśniowa” to ostatnio alkoholowy hit, który kupuje coraz
większa grupa uzależnionych. Niska cena i mocne uderzenie do głowy
sprawiają, że tanie nalewki idą lepiej niż świeże bułeczki.
Na
zdjęciu: Amator „nalewki wiśniowej” odpoczywa w „alei zasłużonych” w
centrum miasta na skwerze im. J.Piłsudskiego.
Edward, starszy, zniszczony przez życie i alkohol mężczyzna -
pomiędzy godzinami 8,00 a 9,00 rano kupuje dwie litrowe butelki
wiśniowego trunku. Szczególnie spragniony jest w poniedziałek, gdyż
w niedziele nieczynne są punkty skupu złomu i metali kolorowych,
gdzie można uzyskać kochane pieniążki na kupno wisienki. Już po
wyjściu z marketu, jedną butelkę upycha za paskiem spodni, a z
drugiej butelki, już na schodach, pociąga potężny łyk upragnionego
trunku. Po chwili znika za węgłem monopolowego sklepu. Tam na
schodach czeka na niego kumpel. Obaj z namaszczeniem i prawie
rytuałem spożywają ową „Wisienkę”, popalając ją papierosami,
Przechodzący obok starszy pan, ze zgorszeniem patrzy na siedzących i
pijących. Zapytany, co sądzi p tym zjawisku, odpowiada, że dziwi się
iż w dzisiejszych czasach ludziom sprzedaje się takie „wynalazki”.
Po chwili dodaje - ja tu codziennie ich widzę. Ze względu na
wyjątkową szkodliwość, powinni tego zabronić.
Po
około 30-40 minutach, gdy panowie „poczuli się lepiej”, Edward
wyrusza z nieodłącznym wózkiem tzw. dwukółką, na teren miasta, aby
zarobić na kolejne zakupy. Zbiera złom, a przede wszystkim metale
kolorowe i puszki po napojach, które sprzedaje w punkcie skupu,
gdzieś obok betoniarni. W tym celu trzeba sprawdzić kosze uliczne i
osiedlowe na odpadki, pojemniki i kontenery na śmieci (niestety
trzeba w nich trochę grzebać) oraz skwery i parki, gdzie bardziej
zasobni je wyrzucają. Wychodząc z punktu skupu, skrzętnie liczy
otrzymane grosze i złotówki. Czasem, kiedy zbiór jest bogaty, można
odłożyć sobie trochę pieniędzy na dodatkową butelkę wisienki na
popołudniową konsumpcję.
Znający Edwarda dziwią się, że skoro pije już chyba ze dwadzieścia
lat i dziesiątki razy był widziany kompletnie spity na skwerach, czy
też pod zabytkowym murem obronnym, że jeszcze żyje!
Młoda
sprzedawczyni w jednym ze sklepów monopolowych (a jest ich łącznie z
marketami sporo) mówi, że 1-litrowa nalewka kosztuje 3,99 zł.
Dziennie sprzedaje ich około 30 sztuk, a w dnie rent i emerytur co
najmniej 50 sztuk. Dodaje jednak, że obok słynnej wiśniowej nalewki
są jeszcze w sprzedaży podobne tanie trunki. Jeden to 1-litrowy
drink wiśniowy, drink gorzki, z czarnej porzeczki lub wieloowocowy w
cenie od 4,50 do 5,40 zł. Kolejny to tanie wino o,7 litra w cenie
3,40 zł. Popularne są też tanie piwa w plastikowych butelkach. Można
więc wybierać - co kto lubi, co kto chce lub ile ma się na nie kasy.
Sprzedawczyni w innym sklepie dodaje, że tanie nalewki kupują też
młodzi (pełnoletni?) chłopcy.
Alina
- sprzedawczyni z kolejnego sklepu - opowiada, że niejednokrotnie ze
zgorszeniem obserwowała jak tata będący w sklepie z dzieckiem,
odmawia dziecku gumy do żucia lub słodyczy, aby po chwili kupić wino
dla siebie. Coraz częściej zdarzają się „ekskluzywni” klienci, a
raczej klientki - dobrze ubrane i zadbane panie, które rano kupują
100-kową buteleczkę wódki i koniecznie miętowe dropsy. Często
kolejną buteleczkę, te same panie kupują, gdy wracają z pracy, lub
gdy robią popołudniowe zakupy, Czasami, trochę zażenowane odruchami
zdziwienia ze strony ekspedientek tłumaczą, że przyjdzie koleżanka,
że idzie do koleżanki lub że przyszedł fachowiec, który coś
naprawia. To samo zjawisko potwierdza personel innych sklepów.
Okazuje się więc, że w skali naszego miasteczka, takich pań jest
sporo. Coraz częściej zdarzają obrazki, gdy bardziej „wyzwolone”
panie piją na skwerach w towarzystwie zbieraczy puszek. Jedno jest
niewątpliwie oczywiste - dramatycznie rośnie liczba spożywających
słynne nalewki wiśniowe i inne tanie trunki.
Niektórzy amatorzy nalewek, drinków i taniego wina, którym nie chce
się zbierać złomu i puszek, czyhają obok Bimex-u lub innych
marketów, lub zaczepiają wprost na ulicy naiwnych, którzy dadzą im 1
lub 2 złote na „chleb, bułkę”, lub wprost - na brakujące 50 groszy
na zakup wisienki. Niekiedy widać jak 2 lub 3-osobowa grupka
spragnionych, składa się na zakup wspólnej wisienki. Czasami
słychać, że brakuje im jeszcze 70 groszy.
Należy
oczywiście odróżnić amatorów wisienki od tych zbieraczy puszek i
złomu, którzy ze względu na niedostatek finansowy, próbują zdobyć
trochę pieniędzy na jakieś niezbędne zakupy na życie.
X-MEN
|