Za a nawet przeciw

Chodniki dla cyklistów

Bulwersujące wiadomości nadchodzące z frontu walki o prawo jazdy dla cyklistów każdą ulicą, chodnikiem, ścieżką albo duktem pielgrzymkowym lub kładką nad torami kolejowymi każą mi się mieć na baczności. Zwłaszcza, że niewinnie zaczyna się od Dnia Bez Samochodu, kiedy każdy powinien zostawić automobil w domu i przesiąść się na rower albo na hulajnogę, które to środki lokomocji wydzielają mniej gazów i nie zatruwają środowiska.

No pewnie, ale nic się nie wspomina o zdolnościach w tej branży samych cyklistów i hulajnogów. Nie chodzi o to, żeby oni wydzielali trujące środki gazowe. Nie zatruwają powietrza, bo nie jeżdżą na ropie ani na fałszowanej benzynie. Niekiedy tylko na cyku. Za to bezkompromisowo przejeżdżają pieszych na chodnikach albo na przejściach dla pieszych na tych dwóch czy trzech autostradach w Barlinku.

A bogać to! W Dniu Bez Samochodu sam zostałem bez skrupułów przejechany przez rowerzystę na przejściu dla pieszych i to w dodatku na głównej ulicy miasta. Żadnego auta, więc idę. A tu bicyklem ktoś mnie trąca. Na szczęście uciekł zadowolony, że mi się go nie chciało dogonić.

Niedługo radykalne frakcje parlamentarne uchwalą Dzień Bez Samochodu, który ma trwać cały rok. Boże Drogi, miej nas w opiece, bo wtedy nie będzie ratunku przez cały rok, a tylko Dzień w Samochodzie stanie się jedynym dniem bezpiecznym na przejściach dla pieszych i na chodnikach. Cyklista mi będzie mógł, za przeproszeniem, naskoczyć.

Słomka



 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka