Tradycje

„Na ten wspaniały, długo oczekiwany dzień wprowadzenia się do nowego domu wybierano w środę albo sobotę, zawsze podczas pełni księżyca, co miało zapewnić domowi dostatek”

(Z.Śliwa)

DOM

Póki próg nowo wybudowanego domu przekroczył człowiek, przy pomocy odpowiednich zabiegów magicznych należało unieszkodliwić złe siły grożące domostwu. Wpuszczano w tym celu kota, pasa lub czarną kurę. Jeżeli grasował tam zły duch, przyczepiał się do zwierzęcia i wraz z nim wybiegał na podwórze.

Po odczarowaniu wnętrza domu, gospodarze wnosili chleb i sól, by ich nigdy nie zabrakło i obsypywali izbę zbożem. Dopiero wtedy mogła odbyć się w nowym domu obrzędowa uczta. Od tej pory również duchy przodków zamieszkiwały wraz z gospodarzami, by czuwać nad nimi i domostwem.

Próg domu stanowił granicę między światem zewnętrznym a rodzinnym, dlatego mąż z żoną przekraczali go razem. Pozostałością tamtych obrzędów jest przenoszenie przez próg panny młodej.

Z progiem wiązały się jeszcze inne (do dziś praktykowane) zwyczaje, jak te, według których nie wolno witać się ani żegnać przez próg, przekraczać go tyłem, czy wracać po zapomniany przedmiot. Jeżeli już się tak zdarzy, należy na chwilę przysiąść na krześle, dla zmylenia złego. Próg stał się też tematem wielu powiedzeń (znanych do dziś) takich jak „zapraszam w moje niskie progi”, „za wysokie progi na jego nogi” czy „opuść moje progi”.

Drzwi domu były solidne i starannie wykonane, często ozdobne. Zamykano je na drewniane skoble, czasem wyposażano w kołatki. Przy drzwiach umieszczano (również wtykano w ściany i strzechy) gałęzie brzozy, dębu, jałowca, tarniny, wierząc w ich czarodziejską moc ochronną.

Najstarsze chaty nie miały okien. Potem wycinano w ścianach małe otwory i zakrywano je cienkimi deseczkami lub rozciągniętymi pęcherzami rybimi, a nieco później wyprawionymi błonami z wnętrzności zwierząt. Szyby pojawiły się dopiero w XVI wieku w bogatych domach. Były to początkowo kawałki szkła, łączone drewnem lub ołowiem. U biedaków pozostały jeszcze na długo w oknach błony, natłuszczony papier lub płótno. Podłogę stanowiła polepa – mocno ubita ziemia z gliną i plewami. W bogatszych domach pojawiła się podłoga drewniana ze słabo ostruganej tarcicy.

Po wejściu do nowego domu składającego się przeważnie z jednej izby, rozpalano na środku ognisko, by rozświetlić i ogrzać chatę. Ogień od tej chwili gospodarze starali się podtrzymywać stale, nie tylko dlatego że był symbolem trwałości rodziny, ale też jego krzesanie nie było łatwe. Z czasem palenisko przeniesiono w kąt izby, a nad nim pojawił się okap, potem przewód kominowy i piece, wreszcie kuchnia z żelaznym blatem, rusztem i popielnikiem. Chata też ulegała przeobrażeniu.

Coraz częściej budowano chaty z dwiema izbami: czarną i białą. Czarna to ta, która była stale użytkowana, z kuchnią i okopconymi ścianami. W niej nadal skupiało się życie. Biała – to izba paradna. W niej urządzano święta i przyjmowano gości. Stopniowo też pojawiały się sprzęty i meble: ławy, zydle, stół, skrzynie, a stertę siana przykrytą kożuchem zastąpiło łoże. Izbę rozświetlały łuczywa, potem kaganki napełnione olejem lub tłuszczem zwierzęcym, wreszcie lampy naftowe.

Bez względu na czasy i wygląd, wnętrze domu zawsze dawało poczucie bezpieczeństwa i wspólnoty. Tu człowiek rodził się, żył i umierał, niekiedy nigdy nie opuszczając swojej ludzkiej siedziby, nawet po śmierci, bo wierząc w nadprzyrodzone siły opiekuńcze zmarłych w niektórych regionach grzebano ich pod podłogą lub w pobliżu domu.

Dom był ludzkim gniazdem na całe życie. Przez wieki udoskonalano go, ozdabiano i wymyślano sprzęty, ale też odprawiano obrzędy, obchodzono święta, czczono przodków, pielęgnowano tradycję. W miarę polepszania warunków życia w domu, rozwijały się potrzeby estetyczne jego mieszkańców. Rozwijało się zdobnictwo i sztuka ludu. Przystrajano domy, a szczególnie izby paradne. Malowano i rzeźbiono drzwi, okna, sufity, skrzynie, piece, ściany. Pojawiły się wycinanki, wyszywanki, światy, pająki, klapoki i inne ozdoby, a wszystko owiane magią i czemuś przypisane.

Romana Kaszczyc
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka