Z lamusa Raptusa
Zarówno w ubiegłym jak i w tym roku, kilka zagranicznych osób
spędzających w naszym kraju swoje urlopy, zwróciło moją uwagę na
młodzież polską. Wszyscy twierdzili, że mamy wspaniale zbudowane,
piękne młode pokolenie. No cóż, nie tylko nie wypadało mi tych
spostrzeżeń kwestionować, ale z przyjemnością stwierdzić, że to
prawda. Szczególnie płeć piękna potrafi pokazać wszystko, co ma
najpiękniejsze, ale jest też druga strona medalu, o czym miałem
napisać w ubiegłym roku, ale tak jakoś zeszło. Teraz jednak nie
daruję i muszę sobie ulżyć.
Co znaczy piękna sylwetka, rysy
twarzy jak z okładki kolorowego tygodnika, gdy z pięknych i
doskonale zarysowanych usteczek młodej damy sączy się bardzo
urozmaicony w treści słownik wyrazów „obcych”?... Z przykrością
muszę stwierdzić, że wcale nie przodują w tym chłopcy, nie. Nasze
śliczne panienki mają wcale nie mniejszy zasób słówek, powiedziałbym
- bardziej wyszukany, bo gdy młodzież „męska” (piszę ten wyraz w
cudzysłowu, gdyż tym młodym wydaje się, że są bardzo męscy) przodują
głównie w „urywaniu”, to panienki posiadają znacznie rozszerzony
zestaw.
Odkryłem także (okazuje się, że całe
życie trzeba się jednak uczyć), że młodzież nasza stosuje zupełnie
nie znany mi dialekt. Niby to po polsku, a nic nie można zrozumieć.
Co drugie, trzecie słowo to k..., p..., sk..., je..., h...
itd., a d...
należy do najprzystojniejszych
wyrazów. Zdania rzucane są z szybkością karabinu maszynowego, a
mutacja jaką charakteryzują się ci „maczo”, dodaje prowadzonej
dyskusji szczególnego wdzięku.
Do tej pory sądziłem, że tylko
Ślązacy potrafią swoje „pieronie” podawać w szczególnych odcieniach,
w zależności od nastroju i ważności wypowiadanej kwestii, ale się
myliłem, Z jaką szalenie wyszukaną finezją ci młodzi, piękni ludzie
potrafią cieniować jakże - wydawałoby się – pospolite słowo k...a!
Sam miód! Robią to równie uroczo zarówno panie, jak i panowie wcale
się nie wstydząc używać tych słóweczek we wzajemnych dyskusjach. Jak
równość, to równość. Jak demokracja, to demokracja: mogą rodzice,
dlaczego nie mogliby ich synowie i córki? A co!
Okres ferii letnich, to kanikuła dla młodzieży, która jest bez
pomysłów na jakąkolwiek zabawę godną np. powszechniaka,
gimnazjalisty, licealisty. Okazuje się, że jedyną rozrywką, którą
nasza piękna młodzież jeszcze chce uprawiać, to dyskoteka. Wszystko
inne jest poza zasięgiem ich komórek mózgowych. Starsi mają jakieś
tam swoje grille, działki rybki, grzybki itd., a oni co mają biedni
robić? Tylko dyskoteka! A później?! ...
Boże, nie chce się o tym pisać, bo jeśli rodzice nie chcą wiedzieć,
co ich dzieciątka robią po dyskotekach, to kogo to może jeszcze
obchodzić? Mnie? Raz mi się zdarzyło z balkonu zapytać, czy im tak
wygodnie na ziemi pod murem i pod drzewem, to otrzymałem brzmiąco
kogucio odpowiedź w formie pytania, z czego usunąwszy wszystkie
„łacińskie” słowa, można było zrozumieć: „... chciałbyś też
stary...?” i w sposób niczym nie skrępowany zajęto się swoimi
problemami... W obawie, żeby nie próbowano mi wyperswadować
wtrącania się w nie swoje sprawy w formie np. rzucania kamieni w
okna, wolałem już nie wychodzić na balkon między godziną 2-gą, a
4-tą nad ranem, po zakończonej dyskotece, na szlaku powrotu z której
przyszło mi, niestety, mieszkać.
Mam jednak nadzieję, że 1 września,
na dziedzińcu szkolnym, ta piękna młodzież stawi się w swoich
białych, wykrochmalonych koszulach, z kwiatkiem dla pana profesora,
wyrażając tym swoją radość z powrotu do ukochanej szkoły, a pan
profesor uda, że nie wie, co ta niewinna młodzież robiła przez dwa i
pół miesiąca.
Raptus
|