Kilka uwag na
marginesie
Muszę przyznać, że z dużą niechęcią,
tylko na wyraźna prośbę red. nacz. wdaję się w polemikę z Panem
Franciszkiem Adamczykiem. A to dlatego, że Pan Adamczyk raczył był w
sposób raczej bardzo luźno związany z moim tekstem w numerze 7 EB,
polemizować. A polemizowanie z tym Panem jest zadaniem raczej
beznadziejnym i jak każdą sprawą beznadziejną, nikt nie chce się
zajmować.
I żeby było wszystko jasne do końca.
Nie znam osobiście Pana Adamczyka, znać nie potrzebuję i znać nie
muszę. Dlatego nie wiem w związku z czym moje opinie o nim są
rzekomo krzywdzące, jak pisze. Nie są ani krzywdzące ani pochwalne.
Swoje opinie o ludziach wyrabiam sobie na podstawie obserwacji. Tego
co czynią, co mówią i jacy są.
Rozbawiła mnie również do łez uwaga
Pana, że „szkoda, że nie ma w Barlinku konkurencyjnej gazety”, bo
wtedy bym wiedział, na czym polega wolność prasy i nie mylił jej z
samowolnością, a czytelnicy nie mają prawa riposty. Mają, mają, żeby
tylko im się chciało chwycić za pióro i nabazgrać parę zdań. Mnie
się nigdy nie chce, jestem z natury leń. Ale jak już zostałem
zmuszony, to zapewniam Pana, że nie ma czegoś takiego jak „wolność
prasy”. Co gorsza nigdy nie było i pewnie nie będzie, ale za
przyszłość cywilizacji nie odpowiadam. Dlatego słusznie Pan zauważa,
że raczej istnieje samowola. Każdego można opluć, opluskwić,
obrzucić błotem, oszkalować, obrazić, napisać stek bzdur. I co? I
nic! A kto się tym przejmuje. Liczy się sprzedaż. Ale ja nie mam
zamiaru nikogo obrażać. Bo widzi Pan, istnieją takie pojęcia jak:
„wolność prasy”, „prawda”, „moralność”, ale one są abstrakcyjne.
Istnieją tylko w naszych umysłach, a chcielibyśmy żeby istniały
naprawdę. Są jak punkt na horyzoncie, gonimy je tylko. A co to jest
horyzont? Niech Pan na wszelki wypadek zajrzy do encyklopedii.
Jest Pan rozżalony na ludzi, że
traktują go lekceważąco, nie słuchają są ustawieni na nie, wręcz są
czasem wrogo do Pana nastawieni. Ale niech teraz Pan z kolei spojrzy
obiektywnie na siebie zada sobie pytanie: dlaczego tak się dzieje?
To Pan nie daje szans ludziom, żeby go lubili, słuchali i chcieli
rozmawiać jak z człowiekiem. Przychodzi Pan, zakładając z góry, że
ludzie są wrogo do niego nastawieni i jest Pan tak samo nastawiony,
wrogo i agresywnie. Przecież to Pan wyzwał przedstawicieli od
głupków i baranów, którzy nie wiedzą za czym głosują. Zarzucił im
Pan, że idą posłusznie na pasku Rady Nadzorczej i Zarządu i są
nieświadomi tego, że są przez nich oszukiwani. I mając takie
nastawienie, oczekuje Pan, że ktoś poważnie weźmie jego argumenty.
Dziwi się Pan, że pokazują mu gest Kozakiewicza? Jak Kuba Bogu, tak
Bóg Kubie.
A teraz do rzeczy. Meritum sprawy
jest zupełnie inne. Na zakończenie swojego tekstu pyta Pan
dramatycznie: czy ktoś umie i może sprawdzić rachunek za ciepło, czy
jest zgodny ze stanem faktycznym, tj. merytorycznie odpowiada
rzeczywiście poniesionym kosztom? Tak jak można sprawdzić rachunek
za wodę, gaz, energie elektryczną itd. A więc, czy nadpłata lub nie
dopłata jest naliczona w sposób właściwy??? No przyjacielu, tu albo
rżnie Pan głupa, albo musze zarzucić mu nieuctwo lub celowe
wprowadzanie w błąd. Przecież licznik gazu, wody lub energii
elektrycznej jest przyrządem pomiarowym, a pomierniki ciepła są
tylko urządzeniami pomiarowymi. One nie mierzą, one tylko dzielą
koszty. I powtórzę to, co już tysiąc razy było powtarzane:
niezależnie od tego czy w budynku będą podzielniki czy nie, to
określona kwota do zapłaty przez ogół mieszkańców tego budynku nie
ulegnie zmianie. Zmianie ulegnie jej rozdział. I Pan ten
rozdział z uporem godnym lepszej sprawy, od lat kwestionuje,
oprotestowuje, zaskarża do sądu itp. itd. Pana święte prawo. Czasem
sąd przyznaje rację Panu, a czasem Spółdzielni. Tak się można sądzić
do końca świata albo dłużej.
Przeanalizowałem tę tabelę, którą
przyniósł na zebranie Przedstawicieli. Nic rewelacyjnego z niej nie
wynika, poza tym, że ma ona uzasadniać Pana punkt widzenia i
udowadniać filozofię, którą Pan przyjął do swoich wyliczeń. Muszę
przyznać, że jest to bardzo „tania” i bardzo płytka filozofia. Bo
tak jest Panu wygodnie. Nie jesteśmy w stanie zamieścić tej tabeli w
Echu, bo jest ogromna. Przytoczona, wielka ilość danych ma m.in.
maskować meritum sprawy. A sprowadza się ono do tego, że proponuje
Pan rozliczenie kosztów na 1 m kw., co już przerabialiśmy w
Spółdzielni. I choć system podzielników jest niedoskonały i często
„dzieli” ludzi, to jednak zmusza do oszczędzania. Co wszystkim
wychodzi na dobre. A system rozliczania na m kw. nikogo
nie mobilizował do oszczędzania ciepła. I tu jest pies pogrzebany. A
ponieważ nie chce Pan i nie może pogodzić się z zasadą „koszty razy
dwa”, to już inna sprawa. Też Pana święte prawo.
A że w ten sposób trudno udowodnić
czyjąkolwiek rację? A jest Pan tak przekonany co do swoich racji,
że liczy się tylko jego „prawda”. Dziwi się Pan, że może być ktoś,
kto tej Pana „prawdy” nie rozumie i nie podziela. Ilu Pan potrzebuje
„wolnych gazet” żeby swoją „rację” opisać i udowodnić? Obawiam się,
że nie ma tylu gazet na świecie.
Dlatego jako bezstronny obserwator
życzę Panu wielu lat owocnego sądzenia się ze Spółdzielnią. Jak
widać wytrwałości Panu nie brakuje. A ponieważ zamierza się Pan udać
nawet do Strasburga, co wykrzyczał Pan Zarządowi, Radzie Nadzorczej
i Przedstawicielom, w twarz, to pozostał mu do przeskoczenia w
Polsce jeszcze tylko etap Najwyższego Sądu Administracyjnego i Sądu
Najwyższego. Dla Pana to jak zjeść bułkę z masłem. A potem to już
witaj Europo. Może oni tam mają jakieś lepsze sposoby na te
podzielniki. Kto wie? A nuż zostanie Pan pionierem walki o lepsze
jutro? Czego Panu serdecznie życzę. Pozostaję niezmiennie z pełnym
szacunkiem i poważaniem.
K.B.
|