Z LAMUSA RAPTUSA

Od dłuższego czasu daje się zauważać w narodzie brak zainteresowania problemami społecznymi, tym, co tworzy nasz image, co wpływa na nasze samopoczucie, estetyczne otoczenie, na przyszłość środowiska, w którym przyjdzie nam i naszym pokoleniom funkcjonować, po prostu - żyć. Ludziom coraz częściej zaczyna być obojętne jaka czeka ich przyszłość, jeśli chodzi o współżycie zbiorowe, to co nadaje koloryt poszczególnym środowiskom, co w oczach innych wyróżnia nas spośród podobnych społeczności. Dlaczego tak jest?

Zastanawiając się na tym problemem dochodzę do wniosku, że w epoce informacji, brak nam jest, zwyczajnie... – informacji. Mamy w różnych środkach przekazu wiadomości na temat: jaka opcja jest „be”, dlaczego jakieś PRPM wyskakuje z pomysłami, które są naszymi – STRW pomysłami, a więc kradzione, dlatego na złość będziemy głosować przeciwko. Nie może być, żeby jakiś burmistrz z PTLD wychodził z planami, choćby najsłuszniejszymi, ale nie naszymi. Oczywiście w łeb pana burmistrza, starostę, premiera itd., bo to szkodzi wizerunkowi STRW. A że cierpi na tym nasz image? Kogo to może obchodzić, jeśli nie ma w tym STRW udziału.

Poseł wybierany jest po to, aby działać na rzecz swoich wyborców, a tu nagle czuje się ponad wszystkim i ponad wszystkimi, i oddaje swój głos przeciwko swoim wyborcom, czego nie powinien czynić, nawet gdyby jego głos nie decydował o niczym. A potem szukając usprawiedliwienia dla swojej nielojalności wobec wyborców, dorabia do swojej decyzji ideologię nie trzymającą się ni kupy, ni... A zresztą nie ważne. Są rzeczy, których nie sposób przeskoczyć. Osiągnęliśmy stan, że sprawy społeczne, czyli pro publico bono, są nam absolutnie obojętne. I znów nasuwa się pytanie: dlaczego tak jest?

A no dlatego, że w tej sytuacji społeczeństwo informowane „po łebkach” o ważnych dla siebie problemach, nie reaguje, bo z góry skazane jest na porażkę, gdyż nie ma żadnego oparcia w wiarogodnych źródłach. Niezbędne jest więc szersze i częstsze informowanie, np. mieszkańców naszego miasta i gminy, o zamierzeniach i dokonaniach w przedmiocie: co robimy, kiedy robimy i za ile robimy. I nie tak sobie, lecz konkretnie, z późniejszą informacją na temat czy to co planowaliśmy zostało zrobione, w jakim zakresie, a jeśli nie, to dlaczego. Daje to zwykłym obywatelom satysfakcję, że traktuje się ich poważnie, a wówczas można liczyć na ich poparcie.

Doszły mnie słuchy, że pewna opcja „panująca” (tak jej się tylko wydaje) ma pretensję do Echa Barlinka o publikowanie niezbyt chwalebnych dla niej tekstów, a zwłaszcza nieprawdziwych. Coś mi się zdaje, iż zapomniano już o tym, że hasło „program partii – programem narodu” straciło na aktualności, a cenzura dotyczy już tylko rzeczy ważnych dla racji stanu i tajemnicy wojskowej. Jest jakieś prawo prasowe, które należałoby sobie poczytać.

A swoją drogą, to w moim kochanym piśmie rzeczywiście zaczynają się pojawiać (od czasu do czasu) artykuły bardziej potrzebne kształtowaniu wizerunku pojedynczym osobom, niż trosce o wizerunek całej naszej gminy, bez nadinterpretowań politycznych i ambicji poszczególnych gwiazd i gwiazdeczek. O ile wiem, założeniem Echa Barlinka od początku było służenie sprawie i pomyślności naszego miasta i gminy, a nie rodzącym się jak grzyby po deszczu opcjom politycznym. Spróbujmy ten kurs trzymać, a historia nas za to pochwali.

Raptus